
Przełęcz Diatłowa Anny Matwiejewej była pierwszą książką o tragicznych wydarzeniach na Uralu wydaną po rozpadzie Związku Radzieckiego. Ukazała się w 2000 roku. Na okładce widnieje słowo „powieść”, ale tak naprawdę to połączenie beletrystyki z literaturą non-fiction. Autorka prowadzi dwie odrębne, choć splatające się ze sobą narracje: z jednej strony tworzy fikcyjną (opartą jednak na wątkach autobiograficznych) opowieść o pisarce Annie, z drugiej obszernie dokumentuje historię wyprawy diatłowców i przebieg samego dochodzenia, przytaczając wiele wyimków z akt śledczych i urzędowych pism.
Trudno odmówić Matwiejewej łatwości snucia tajemniczych opowieści. Jej tekst stawia na emocje, co odpowiednio wykorzystane buduje w książce odrealniony klimat. Zastosowane przez autorkę połączenie fikcji z literaturą faktu nie do końca jednak przekonuje. Zestawienie banalnych, choć zabawnie opisanych miłosnych perypetii Anny z przerażającą historią diatłowców, w zamierzeniu mające stanowić przejmujący kontrapunkt, w rzeczywistości daje dziwaczny efekt, zwłaszcza gdy umarli, by zmusić Annę do działania, zaczynają „przemawiać” z zaświatów lub nocą dzwonić do drzwi. Nie każdemu takie osobliwe prowadzenie akcji musi odpowiadać, w tę narrację albo się wchodzi, albo ją odrzuca. To bardziej książka dla tych, co lubią fabuły zahaczającą o elementy niesamowitości. Sama pisarka przyznaje, że dziś, po 20 latach, znalazłaby inny sposób, by opowiedzieć dramatyczną historię diatłowców. W książce Anna proponuje rozwiązanie uralskiej tragedii, zakończenie powieści pozostaje jednak otwarte. „Ta historia to – jak mówi Matwiejewa – zagadka na zagadce” i być może nigdy nie uda jej się ostatecznie wyjaśnić.
Zobacz zbiorczą recenzję o wydarzeniach na Przełęczy Diatłowa [klik].