Tommy Caldwell zadziwia na wszystkich poziomach. Do pokonywania niezwykle trudnych dróg wspinaczkowych już nas przyzwyczaił, teraz udowadnia, że nie boi się wyzwań także na polu pisarskim. Jego Presja pozostawia niezatarte wrażenie. Nie przez opisy imponujących wyczynów, ale przez sposób, w jaki Caldwell mierzy się ze sobą i swoimi życiowymi wyborami. „Wspinaczka skalna to gra polegająca na kontrolowaniu emocji” – pisze we wstępie do Presji, w książce dopuszcza jednak czytelnika bardzo blisko siebie. Nie kryje swoich lęków, rozpaczy, rozterek. Oraz ogromnej potrzeby akceptacji i miłości.
Bardzo wcześnie zacząłem rozumieć, że podejmowanie ryzyka i lekkomyślność to dwie zupełnie inne rzeczy. Odwaga to nie brawura. Nigdy nie wychowywano mnie i Sandy na poszukiwaczy mocnych wrażeń. Nie chodziło o uzależnienie od adrenaliny.
Autobiografia napisana w wieku zaledwie 40 lat? Tak, bo uklasycznienie Dawn Wall, okrzykniętej przez wspinaczkowe media najtrudniejszą wielowyciągową drogą na świecie, to dla Caldwella symboliczne zakończenie pewnego etapu życia, akt, jak sam przyznaje, oczyszczenia. Pretekst do spojrzenia wstecz, rozrachunku z samym sobą, podsumowań i refleksji. Tytuł książki jest tu znamienny – Caldwell przez całą wspinaczkową karierę podlegał presji, nie chciał nikogo zawieść, w tym siebie, i wciąż bał się, że do tego dojdzie. Budowanie wiary we własne siły i możliwości, stanowi jeden z ważnych wątków jego opowieści.
Presja to oczywiście hołd złożony wspinaczce, ale również, a właściwie przede wszystkim – najbliższym. Ojcu, który wprowadził Caldwella w skalny świat, słał „słowa zachęty”, uczył samodzielności, pokazywał, „jak ważne jest, by się nie poddawać”; żonie Becce, której wsparcie i akceptacja ułatwiały realizację zuchwałych planów; oraz dzieciom, które całkowicie zmieniły podejście wspinacza do kwestii ryzyka. Nie przez przypadek Caldwell kończy książkę wyznaniem: „Nic nie może się równać z miłością, jaką znalazłem w mojej rodzinie”. Nawet zdobycie „mitycznej niezbadanej krainy wznoszącej się w pionie”.
Wiele razy wcześnie ponosiłem klęskę. Wiedziałem też, że przeżyję jeszcze niejedną. Moi mistrzowie i własne doświadczenie nauczyli mnie, że porażka wzmocni cię, jeśli dobrze ją wykorzystasz.
Większość czytelników zna zapewne największe wspinaczkowe dokonanie Caldwella z filmu „The Dawn Wall”. Osią i filmowej produkcji, i książki są te same wydarzenia, nasuwa się więc pytanie, czy warto poświęcać dodatkowy czas Presji? Warto. Barwna i zajmująca opowieść Caldwella pozwala znacznie lepiej zrozumieć jego fascynację El Capem, szerzej wielkimi ścianami, wejść emocjonalnie w jego skórę. Dojrzałość, skromność i niezwykła szczerość wspinacza budują natomiast piękny, poruszający przekaz o spełnieniu i radości, którą daje otwarcie na nieznane. Oraz na innych ludzi. Brzmi nazbyt patetycznie? Sięgnijcie po Presję. Spotkacie niezwykłego człowieka.