
Zanim Nick Bullock został wspinaczem na pełen etat, pracował jako strażnik oraz instruktor wychowania fizycznego w kilku więzieniach, w tym również tych o zaostrzonym rygorze. Przez ponad dziesięć lat jego codzienność, przynajmniej zawodową, znaczyły przemoc i psychiczna opresja, woń strachu, nienawiści i wściekłości. Znaczna część Ech opowiada właśnie o więziennej rzeczywistości – tej „odizolowanej planecie w innym układzie słonecznym, na której toczy się krańcowo odmienne życie”. W narracji Bullocka techniczne trudności i ekstremalne przygody wspinaczkowe, bo o tym również jest ta książka, jawią się niczym nagroda za przetrwanie w piekle. Pielęgnują marzenia o ucieczce z trybów niewolącej machiny. Zderzenie tych dwóch, jakże odmiennych światów, mocne już w samym założeniu, buduje niezwyczajną atmosferę książki. Trudno przecież o większy kontrast: z jednej strony góry – dla wielu synonim wolności, z drugiej zakład karny – przestrzeń zamknięta i pełna agresji.
Odkryłem wspinanie pięć lat po rozpoczęciu pracy w służbie więziennej i od tego momentu zawładnęło mnie całkowicie. Wspinanie mnie zmieniło. Dało mi poczucie bezpieczeństwa, pozwoliło przejąć kontrolę nad własnym życiem.
Wspomnienia z więzienia o zaostrzonym rygorze, miejscami drastyczne, to najbardziej wstrząsające fragmenty opowieści Nicka. To one sprawiają, że Echa stają się czymś znacznie więcej niż książką o wspinaczu i jego wyczynach w egzotycznych miejscach. Jako chłopak z klasy robotniczej z północnej Anglii, Bullock szybko odkrył, że scenariusz kreślony przez społeczeństwo dla takich jak on, to niemal zawsze mozolna droga pod górkę. W pakiecie społecznym dostał frustrację i zniechęcenie. Na szczęście dla siebie miał też determinację, żeby to, czego doświadczył, przekuć w coś lepszego. Z konserwatywnego wychowania, „gdzie czarne zawsze było czarne, białe zaś białe”, a przeznaczenie człowieka zamykało się w stabilnej pracy na etat, posiadaniu dzieci i emerytury, nie tak łatwo się jednak wyzwolić. Paradoksalnie praca w więziennictwie pozwoliła Nickowi dostrzec kolory życia i wywróciła do góry nogami niektóre z głęboko zakorzenionych w nim przekonań. Dała mu też góry i wariacką aktywność wspinaczkową, poprowadziła w nową stronę. Echa, i to chyba największy walor tej biograficznej opowieści, pokazują przemianę młodego bezrefleksyjnego chłopaka w „piękniejszego człowieka”, jak ładnie ujęła to tłumaczka książki Anna Gołębiowska.
Spędziłem w więziennictwie w sumie jedenaście lat. Prze cztery i pół roku byłem strażnikiem więziennym, a sześć i pół instruktorem wychowania fizycznego. W ciągu mojej kariery zawodowej moje opinie, poglądy, a nawet osobowość, uległy dużej zmianie.
Nick Bullock oprócz mocnych życiowych doświadczeń ma też dar przekuwania znojnej codzienności w literacką opowieść. Dokłada do tego mnóstwo brytyjskiego luzu i humoru, co pozwala mu zachować dystans do siebie i świata. To wszystko sprawia, że jego książka jest wciągająca, ale zawiera również głębszy rys. Dotyka tematów ważnych dla wielu osób: nadania sensu własnej egzystencji, czynienia życia satysfakcjonującym, układania się ze społecznymi oczekiwaniami, szukania samoakceptacji. Echa kończą się tam, gdzie zaczyna się wolność Nicka. Po wielu latach dopiął swego – został pełnoetatowym wspinaczem funkcjonującym w dużej mierze na własnych zasadach, z zielonym vanem jako namiastką domu. „Opuszczałem więzienie przy gwałtownych dźwiękach zamykania ludzkich istnień w celach” – pisze. „Wsłuchiwałem się, jak powietrze dociera do moich płuc. A potem, wypuszczając je na zewnątrz, odwróciłem się i zacząłem iść”.
W 2023 roku Nick Bullock był gościem festiwalu w Lądku-Zdroju, a Echa uznano za najlepszą książkę w kategorii Biografie. On sam okazał się równie porywającym mówcą, co pisarzem (a nie zawsze idzie to w parze). Jego wystąpienie było żywiołową, sugestywną opowieścią – tym razem już tylko o wspinaniu. Od czasu Ech Nick przeszedł wiele nowych dróg i ścian. W 2018 roku wydał swoją drugą książkę, docenioną i nagradzaną. Jej tłumaczenie ma niedługo pojawić się na polskim rynku.