Zanim napiszę kilka słów o zawartości Gór na opak, by być w porządku wobec siebie i czytających bloga, muszę zaznaczyć, że w zasadzie trzymam się z daleka od takich publikacji – wywiadów z najbliższymi ofiar wypadków. Skusiła mnie przecena książki i nieco to sobie wyrzucam. Dołożyłam tylko cegiełkę do powstawania kolejnych tego typu opracowań. Tymczasem emocje, które towarzyszą przeżywaniu tragedii, wydają mi się sprawą na tyle intymną, że nie na sprzedaż. Olga Morawska musi mieć naprawdę duży dar przekonywania, że tyle osób zechciało z nią porozmawiać o sprawach bolesnych, nawet jeśli już odległych, złagodzonych upływem czasu.
Dobór rozmówców, jak przyznaje autorka we wstępie, był przypadkowy – zrobiła listę nazwisk, które pierwsze nasunęły jej się na myśl, i zaczęła dzwonić, prosząc o wywiad. Samą książkę postanowiła napisać, bo chciała wydać zdjęcia swojego męża – zmarłego tragicznie himalaisty Piotra Morawskiego. Na album wydawcy nie mieli ochoty, co innego książka o cierpieniu i boleści okraszona fotami. Ta informacja, podana ot tak, zwyczajnie, jakby była to rzecz najnormalniejsza w świecie, spowodowała, że na kilka dni odłożyłam Góry na opak na półkę, zastanawiając się, czy rozmówcy mieli świadomość kulisów powstania tej książki.
Wydawcy wiedzą jednak, co robią – wróciłam do czytania. I jakie by motywy kierowały panią Olgą, same rozmowy okazały się wzruszające, ludzkie, i co zaskakujące (choć tylko odrobinę), pełne pozytywnych emocji. Jeśli na kartach książki pojawia się żal, to raczej do losu, że nie pozwolił dłużej cieszyć się wspinaczom górami. Żaden z rozmówców nie wyraża dezaprobaty dla ich pasji*. Zgadzają się z nią i próbują akceptować, choć oznacza to nerwowe czekanie w dolinach na wieści i jakże często, niestety, przeżywanie straty. Życie w zgodzie z samym sobą to wielki przywilej i bliscy himalaistów – koniec końców (bo do tej postawy też dojrzewają, dochodzą z czasem) – to rozumieją.
W swojej książce Olga Morawska zamieściła rozmowy z Anną Milewską (o Andrzeju Zawadzie), Grażyną Jaworską-Chrobak, Konstantym Miodowiczem, Michałem Błaszkiewiczem (o Wandzie Rutkiewicz), Stefanem Heinrichem, Wandą Czok i Wojtkiem Kukuczką. Dołożyła do tego wywiady przeprowadzone z bliskimi wspinaczy, którzy wciąż jeżdżą na wyprawy – Elżbietą Pawlikowską, Pawłem Pustelnikiem i Ireną Załuską. Z dziesięciu spotkań najbardziej zapadły mi w pamięć refleksje Konstantego Miodowicza, brata Dobrosławy Miodowicz-Wolf, czyli Mrówki, która zginęła na K2. Podczas tego wywiadu padły same mądre i wyważone słowa.
W zasadzie nie czytam takich książek, czasem jednak dobrze jest złamać zasady. Myślę też, że po Góry na opak dzięki tematowi sięgną ci, którzy z wysokimi górami nie mają wiele do czynienia, a którzy tak łatwo i tak chętnie wydają negatywne oceny dotyczące wspinaczy. Może ta książka da im do myślenia…
* Swoją drogą, słowo „pasja", kojarzące się dziś z czymś pozytywnym, pochodzi od łacińskiego wyrazu passio – ‘męka, cierpienie’, choć i ‘namiętność’. Te dwie sprawy zawsze były ze sobą ściśle zespolone.