Znajdź książkę

Recenzje

Polska usłyszała o Rafale Froni w 2018 roku. Publikowane przez niego w internecie dzienniki z narodowej zimowej wyprawy na K2 zdobyły wówczas tysiące entuzjastycznie nastawionych czytelników. Zapiski spod góry gór naturalną koleją rzeczy musiały przekształcić się się w coś bardziej trwałego i nobilitującego – książkę. Za nią przyszła kolejna, a Rafał Fronia niespodziewanie wyrósł na gwiazdę naszego góropisarstwa. Czy słusznie?

 

Rafał Fronia. Anatomia Góry. Osiem tysięcy metrów ponad marzeniami
Anatomia Góry. Osiem tysięcy metrów ponad marzeniami
Rafał Fronia
[Wydawnictwo SQN, Kraków 2018, stron 384]

Pierwsza książka Rafała Froni – Anatomia Góry – świetnie wykorzystała ogromne zainteresowanie Polaków zimową wyprawą na K2. Tytułowa Góra, pisana, jakżeby inaczej, wielką literą, sugerowała, że będzie to opowieść o próbie zdobycia właśnie tego konkretnego ośmiotysięcznika, nieprzypadkowo zwanego górą gór lub górą śmierci. Opis przebiegu narodowej wyprawy na K2 w sezonie 2017/2018 oczywiście w książce jest, stanowi jednak tylko fragment opowieści, i to nie najobszerniejszy. Rafał Fronia zaczyna opowieść typowo: od swojej górskiej inicjacji. Opisuje Karkonosze, następnie zabiera nas w Alpy, na ekwadorskie wulkany, Pik Lenina w Pamirze, a w końcu w Himalaje i Karakorum. Publikowane w internecie dzienniki spod K2 jasno wskazywały, jak poprowadzi swoją książkową narrację himalaista: powiedzie nas szlakiem doznań estetycznych i duchowych. 

Anatomia Góry to anatomia człowieka. Moja. Obnażyłem się, ale nie chodzi o ciało, tylko umysł. Otworzyłem głowę i poukładałem na sklepowych wystawach kartek tej książki to, co mam w środku.

Trzeba przyznać, że obnażanie własnych emocji i przeżyć, swojego wnętrza, wyszło Rafałowi Froni całkiem pociągająco. Podobno od lat ćwiczy się w tej materii – na każdej wyprawie kompulsywnie zapisuje wszystko, co się zdarzyło, a przede wszystkim namiętnie czyta w swojej duszy i głowie. Na Anatomię Góry złożyły się zapiski, które po podróżach i różnych górskich wyzwaniach lądowały w szufladzie; w końcu przyszedł czas, by ujrzały światło dzienne. Publikowanie tego, co spisało się na gorąco, bez większych ingerencji porządkujących i poprawek, ma swoje wady i zalety: taki tekst daje czytelnikowi poczucie autentyczności, niestety często sprawia też wrażenie chaotycznego i przegadanego, naszpikowanego frazesami. Bez wątpienia pisarstwa Froni nie da się nazwać chłodnym i zdystansowanym, jego opowieści kipią od wrażeń i różnorakich odczuć. Himalaista nie wstydzi się przyznawać do lęków, odkrywać przed innymi. To wyróżnik jego książki.

Anatomia Góry nie poddaje się jednak prostej ocenie. Balansuje na wąskiej grani, z której łatwo osuwa się w przepaść. Miejscami – i całkiem sporo takich miejsc – spostrzeżenia i opisy robią wrażenie: jest prosto pod względem pisarskim, ale zajmująco. Można wręcz powiedzieć: ożywczo. Bywa jednak, że język zawodzi: spada na nas lawina pustych słów, szczególnie dotkliwie odczuwalna w wierszach. Paradoksalnie (bo od tego przecież zaczęła się pisarska kariera Froni) najsłabsza część książki dotyczy opisu wyprawy na K2 – wieje z niej nudą i oficjałką. Reszta, bardziej spontaniczna i na pisarskim luzie, pozwala poczuć magię gór i wypraw. Jak na debiut całość wypada całkiem udanie, jeśli tylko nie oczekujemy od górskiej książki maestrii formy i przymkniemy oczy na banalność co niektórych myśli.

 

Rafał Fronia. Rozmowa z Górą
Rozmowa z Górą
Rafał Fronia
[Wydawnictwo SQN, Kraków 2019, stron 446]

Drugą książkę pisze się trudniej niż pierwszą? Na to wygląda. A przynajmniej tę obiegową opinię potwierdza przypadek Rafała Froni – Rozmowa z Górą uwypukla wszystkie wady jego pisarstwa, wcześniej przykryte nietuzinkowym spojrzeniem na górską rzeczywistość. Dostajemy kalkę debiutu – zmienił się wprawdzie zdobywany szczyt (tym razem to Manaslu), ale reszta – język, sposób opowiadania o sobie i swoich przeżyciach, wiernie odtwarza wzór, który tak spodobał się rzeszy czytelników. Samo w sobie nie jest to jeszcze wadą: wiele osób sięgnie po Rozmowę z Górą właśnie ze względu na formułę i styl pisania Froni. Nie ma jednak mowy o zaskoczeniu i powiewie świeżości, których dostarczała lektura Anatomii Góry. Emocjonalność autora i wrażliwość na otaczający go świat pozostały, tyle że nie mają już tej siły rażenia co za pierwszym razem. Co gorsza pustosłowie i truizmy, które popiskiwały w debiucie, tu rozrosły się do gargantuicznych, mało strawnych rozmiarów.

Co lęgnie się w głowie i sercu romantyka gór wysokich, jak sam siebie nazywa Fronia, wiemy sporo z poprzedniej książki. Tam balans pomiędzy zadziwieniem światem a wyprawowym życiem udało się zachować. Rozmowa z Górą pod tym względem całkowicie wymyka się spod kontroli. Ogrom przeczuć, obaw i emocji, marzeń i zadziwień nad odmienną kulturą, ba! całym światem, przytłacza; każda błahostka staje się tu ważna, każde zdarzenie może ujawnić drugie dno, należy jedynie uważnie patrzeć. Fronia zapisuje wszystko, bo tylko wtedy, jak wyznaje, prawdziwie dostrzega otaczającą go rzeczywistość, zastanawia się nad sobą, własną drogą, poznaje siebie. Niestety nie każdą zapisaną myśl warto publikować, o czym najwyraźniej nie chce pamiętać ani autor, ani wydawca. W rezultacie otrzymujemy przegadaną, nazbyt dygresyjną książkę z pokaźnym nadbagażem miałkich spostrzeżeń i pretensjonalnych porównań. Książkę w wielu miejscach ocierającą się o kicz, wypełnioną jałowymi myślami.

Gdziekolwiek idziemy i po cokolwiek, nie zapominajmy, że to droga ma największe znaczenie. Takie jest nasze życie. Życie to droga, a droga to podróż.

Piętą achillesową Rozmowy z Górą jest nie tylko nadmiar: słów, metafor, opisywanych zdarzeń. Słabością tekstu są również komunały, ogrom złotych myśli. Przesada i popisywanie się polotem, który zazwyczaj okazuje się niczym więcej jak banałem opakowanym w cynfolię słów, sprawia, że czytanie bywa męczące, ale też zabawne. Wydaje się, że Rafał Fronia za bardzo uwierzył w swój pisarski dar, błyskotliwość skojarzeń, dowcipność sformułowań, w to, że zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia. Książka upstrzona jest zdaniami podobnymi do tych zacytowanych powyżej. To frazy godne złotoustego, pustego Paula Coelha, a nie kogoś, kto wyczulony jest na złożoność świata i tę złożoność chciałby opisać. Zabrakło niestety dyscypliny słowa, pracy nad tekstem, krytycznego podejścia do tego, co przelatuje przez głowę. Pozostały szablonowe (ach, ta romantyka), zużyte do cna górskie mity i idee, mogące co najwyżej rozpalać głowy masowego czytelnika, który w górach wysokich nigdy nie był.

Rozmowa z górą pozostawia dojmujące wrażenie tekstu pisanego na szybko, dzieła wymęczonego, skleconego na życzenie czytelników. O tym, że jest to dobry trop, przekonuje wydawca — jak pisze, powstanie książki zostało zainspirowane pytaniami internautów. To one stały się impulsem do spisania przemyśleń przez himalaistę. Czy wyszło to Rozmowie z górą na dobre? Niestety, nie.

ikonka gór - przerywnik tekstu

Pisarstwo pełne ekspresji czy grafomaństwo? Literackość rzadko bywa w książkach górskich najważniejsza, czytaj: doceniana; prostota przekazu – i owszem. Niewątpliwie Rafał Fronia ma dar obserwacji i poczucie humoru. To świetne zadatki na gawędziarza, niewystarczające jednak, żeby być dobrym pisarzem. Wypada wierzyć, że kolejna książka himalaisty przyniesie czytelnikom więcej refleksji i przemyśleń wykraczających poza truizmy o „życiu, które jest drogą”. 

 

Rafał Fronia. Skalny pielgrzym
Skalny pielgrzym
Rafał Fronia
[Wydawnictwo SQN, Kraków 2023, stron 535]

No i jest – trzecia górska książka Rafała Froni. I jeśli wyrażałam wcześniej nadzieję, że kolejna publikacja himalaisty wykroczy poza truizmy o „życiu, które jest drogą” i „wolności odnajdywanej w podróży” mocno się zawiodłam. Skalny pielgrzym – opowieść o dwóch wyprawach: na Nanda Devi East i Broad Peak – dowodzi tylko, że wiara nie czyni cudów.

Jeśli miałabym wybrać dwa słowa na określenie najnowszej książki Rafała Froni, byłyby to: nadmiar i pretensjonalność. W Skalnym pielgrzymie niemal wszystko jest dęte: język, myśli i uduchowienie unoszące się nad całością. Zdania konkurują tu o miano najbardziej wydumanego tworu: kapią od wielopiętrowych porównań, odstraszają pokręconą składnią lub manierycznością. Wzniosłość leje się strumieniami. Pod tym względem od Rafała Froni mógłby się uczyć sam Paulo Coelho i cokolwiek by mówić, jest to wyczyn. Autor serwuje nam passusy typu: „Gdzie patrzeć, skoro nie wiadomo, gdzie patrzeć? Co usłyszeć, skoro nie wiesz, skąd nadejdzie dźwięk? A może to będzie cisza? Ta cisza, i to ją należy usłyszeć”. Zostawiając na boku odkrywczość tych zdań (a podobnych ustępów jest w tej książce mnóstwo), można tylko żałować, że Rafał Fronia nie odczuwa potrzeby dyscypliny słowa. Przekazywanie tego, co w duszy gra nie jest łatwe, ale góra jałowego pustosłowia nikomu i niczemu nie służy.

Skalny pielgrzym potrafi umęczyć nadbagażem miałkich myśli. Najlepsze fragmenty tej książki dotyczą górskiej akcji, kiedy bez zbędnych fajerwerków, nie siląc się na miliony słów, w prostych sformułowaniach Fronia potrafi oddać strach, zmęczenie, rezygnację, no i zachwyt… Tyle że takich fragmentów jest tu bardzo mało. Większość tekstu to typowe wodolejstwo, mędrkujący opis zastanej rzeczywistości oraz powracające jak mantra oklepane tematy poszukiwania własnej drogi, wolności, spełnienia i miłości. Odkładając tę ponad 500-stronicową cegłę na półkę, moje „napięte postronki nerwów – by zacytować autora – zwiotczały, jak przegotowane spaghetti”. Było to doświadczenie graniczne – nigdy więcej górskich książek Rafała Froni.

 

ikonka gór - przerywnik tekstu

Zobacz LISTĘ wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Zobacz OKŁADKI wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Jeden komentarz

  • recenzje w punkt. "Anatomię Góry" dało się czytać, "Rozmowę z Górą" już z trudnością.

    Edited on sobota, 05 kwiecień 2025 18:08 by Super User.

góry lektury logo490
© 2025 baturo.pl

Inne strony