Znajdź książkę

Recenzje

W 2013 roku minęła 70. rocznica urodzin Wandy Rutkiewicz. W jednym z folderów przygotowanych dla sponsorów, nieco ironicznie napisała o sobie: „Urodziłam się pod znakiem Wodnika, w roku Owcy Wodnej według horoskopu tybetańskiego, w polskiej rodzinie na Litwie. […] Obecnie jestem profesjonalną alpinistką na pół etatu”. Listopad to czas wspominek, stąd trzy książki o Wandzie. Omówię je chronologicznie, tak jak ukazywały się w druku.

Czasem myślę, że wspinam się dlatego, aby przekonać się, jaka droga jest mi nasza codzienność. Wracając, poznaję, jak smakuje kubek gorącej herbaty po dniach pragnienia, sen po wielu nieprzespanych nocach, spotkanie z przyjaciółmi po długiej samotności.

Wanda Rutkiewicz. Na jednej linie
Na jednej linie
Wanda Rutkiewicz 
(współpraca Ewa Matuszewska)
[Iskry, Warszawa 2010, pierwsze wydanie: 1986, stron 208]

Można tę książkę nazwać autobiografią – choć pisana na cztery ręce (przy dużym wsparciu Ewy Matuszewskiej, dziennikarki, z którą łączyły Wandę więzi przyjaźni) jest osobistą opowieścią alpinistki o latach młodości, zafascynowaniu sportem, górskich wspinaczkach, dalszych i bliższych znajomych. Najwięcej miejsca Rutkiewicz poświęca wyprawom w najwyższe góry świata, skupiając się przy tym na ciężkiej pracy, której wymagało zdobycie każdego szczytu, oraz na trudnych relacjach z innymi uczestnikami ekspedycji. Brak współpracy, egoistyczne zachowania, zawiść i złośliwość – o tych aspektach niewielu himalaistów chce mówić. Rutkiewicz zwraca na to szczególną uwagę, dużo takich zachowań sama doświadczyła.

Nie wystarczy być dobrym alpinistą i nie wystarczy chęć zdobycia szczytu – trzeba jednocześnie zmieścić się w kalkulacjach, czy taka akurat osoba jest potrzebna wyprawie.

Często nie chciano jej w zespole. Była za ambitna, despotyczna, z trudem wpisywała się w układy… Przez wiele lat traktowała to jako osobistą porażkę. Później zaczęła sama organizować wyprawy albo płaciła za miejsce w zagranicznych ekspedycjach. Ceniła samodzielność, zwłaszcza u płci pięknej. Kobiecym podbojom gór wysokich poświęca w swoim tekście sporo miejsca.

Choć to najbardziej osobista książka Rutkiewicz, pozostawia pewien niedosyt. Jest zbyt wyważona. Alpinistka słynęła z ciętego języka i trudnego charakteru, zawsze miała własne zdanie, potrafiła walczyć o swoje. Tego tu nie znajdziemy. Czytając Na jednej linie, ma się wrażenie, że nie chcąc narażać się na krytykę, Rutkiewicz wiele swoich przemyśleń czy opinii pominęła albo złagodziła, uważnie dobierając słowa. Jakby przestraszyła się własnej siły, wyboru innej drogi życiowej niż usankcjonowanej dla kobiety przez ogół. Jakby na użytek czytelników chciała pokazać, że jest „normalna”.

 

Barbara Rusowicz. Wszystko o Wandzie Rutkiewicz
Wszystko o Wandzie Rutkiewicz. Wywiad-rzeka
Barbara Rusowicz
[Comer and Ekolog, Toruń – Piła 1992, stron 210]

„Młoda, miła dziewczyna, o górach nie ma pojęcia, ale zdarza się jej zadawać zadziwiająco wnikliwe pytania” – tak Wanda Rutkiewicz oceniła Barbarę Rusowicz w rozmowie z Ewą Matuszewską. Trudno się z tym sądem nie zgodzić. Rusowicz, dla której był to debiut książkowy, nie poczuła się onieśmielona sławą alpinistki. Była wprawdzie wspinaczkowym laikiem, ale nie o szczegółach technicznych chciała rozmawiać. Interesował ją człowiek. Co było dla Wandy ważne w życiu, co się liczyło u innych, jak radziła sobie z wrogością, stresem? Rusowicz potrafiła stawiać celne pytania, bez skrupułów punktując wymijające odpowiedzi, była dociekliwa, a kiedy trzeba – sarkastyczna. Przypierała do muru. Rezultat? W żadnej innej książce Wanda Rutkiewicz nie odsłoniła się tak bardzo jak w tej, w żadnej innej nie była tak szczera wobec samej siebie. Wręcz do bólu.

Większość moich konfliktów wynika tylko z tego, że jestem. Jestem konfliktogenna. Jeżeli nie pasuję ze swoim sposobem życia, sposobem myślenia, sposobem wartościowania, to jakie to wzbudza reakcje? Agresję oczywiście.[…] Jestem taką kobietą, jaką jestem, a nie po prostu kobietą.

Ten wywiad musiał Wandę Rutkiewicz wiele kosztować. Widać to po niektórych jej odpowiedziach – nerwowych, czasem agresywnych. Rusowicz w wielu miejscach zmusiła ją do jednoznacznego określenia swoich poglądów, do zastanowienia się nad sobą. Spotkały się kilka razy, czasem wracając do tematów już przerobionych. Powstała książka gorzka, bolesna, można powiedzieć – rozrachunkowa, z której przebija jednak pasja i spełnione życie. Książka arcyciekawa. Takiej Wandy – wrażliwej, refleksyjnej, o przenikliwej inteligencji, wręcz fascynującej – nie oczekiwałam.

 

Ewa Matuszewska. Uciec jak najwyżej
Uciec jak najwyżej. Nie dokończone życie Wandy Rutkiewicz
Ewa Matuszewska
[Iskry, Warszawa 2007, pierwsze wydanie: 1999, stron 280]

Książka wspomnieniowa rządzi się własnymi prawami. Zazwyczaj jest opowieścią nostalgiczną, sentymentalną, naznaczoną poczuciem straty. Uciec jak najwyżej nie odbiega od tych schematów, choć oferuje coś więcej. Oś konstrukcyjną książki stanowi bowiem siedem wywiadów, które Ewa Matuszewska, jako dziennikarka, przeprowadziła z Wandą Rutkiewicz. Te rozmowy są zupełnie inne od opisanych wyżej. Mniej oficjalne, bardziej wyluzowane.

Po wyprawie na Gasherbrumy do Wandy na długo przylgnęły mało pozytywne określenia – „chorobliwie ambitna”, „konfliktowa”, „po trupach idąca do celu”, „przebojowa, nie licząca się z nikim i z niczym”. Jednak, gdyby głębiej się zastanowić, to jeśli przynajmniej część z tych sformułowań byłaby nieprawdziwa, Wanda nie osiągnęła w górach tak wiele.

Panie znały się wiele lat, spotykały może niezbyt często, ale w zamian intensywnie pod względem emocjonalnym. Łączyła je nić prawdziwego babskiego porozumienia, akceptacja dla pasji, przywar i ambicji każdej. To nieco inny, powiedzmy: bardziej prywatny, obraz Wandy Rutkiewicz. Opis trudnej, bo podporządkowanej górom i wyprawom, przyjaźni. Też wart poznania.

ikonka gór - przerywnik tekstu

Wanda Rutkiewicz budziła skrajne emocje, jak niemal każda charyzmatyczna osoba. Góry były jej życiem. I stały się grobem. Zginęła z 12 na 13 maja 1992 roku podczas zdobywania swojego dziewiątego ośmiotysięcznika – Kanczendzongi*.

* Taki właśnie zapis – Kanczendzanga lub Kanczendzonga – podaje jako obowiązujący Urzędowy Wykaz Polskich Nazw Geograficznych Świata zaktualizowany w 2013 roku.

ikonka gór - przerywnik tekstu

Zobacz LISTĘ wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Zobacz OKŁADKI wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Brak komentarzy

góry lektury logo490
© 2025 baturo.pl

Inne strony