Pierwsi fotografowie w polskich górach to zagadnienie, które od jakiegoś czasu zaprząta moją głowę. Na ten temat niewiele się pisze, brakuje ładnie wydanych albumów, a informacji o kobietach, które robiły pierwsze górskie zdjęcia pejzażowe, szukać ze świecą. Publikacje, o których opowiadam poniżej, zostały wydane przez pasjonatów w niszowych wydawnictwach i w niewielkich nakładach. Nie były promowane, poświęcam im więc wpis, bo są warte tego, by je poznać.
Na tym polega magia fotografii – pozwala podróżować w czasie. Przecież Karłowicz z Klimkiem Bachledą wciąż wspinają się na Pośrednią Grań…

Tytuł mówi niemal wszystko. A podtytuł dopowiada: Tatry w zdjęciach archiwalnych znamienitych autorów, a także ukazane fotografiami i tekstem przez Jarka Majchera. Pomysł wydaje się banalny w swojej oczywistości — pokazać, jak zmienił się tatrzański pejzaż, jak ewoluowały stroje i obyczaje turystów, przewodników, taterników na przestrzeni ponad stu lat, wykorzystując stare fotosy i dobierając do nich wyimki z dawnych książek i publikacji. Wśród wspomnianych w podtytule znamienitych autorów: Tytus Chałubiński, Walery Eljasz, Stanisław Witkiewicz i wielu, wielu innych. Do tego oczywiście współczesne reminiscencje — Jarek Majcher podąża śladami dawnych mistrzów, ustawia aparat tam, gdzie oni zdejmowali swoje zdjęcia z natury, i fotografuje zastany krajobraz. A potem zestawia stare z nowym. Różnice bywają duże, częściej jednak, co zaskakuje, naszym oczom ukazują się te same widoki, tyle że w różnych odsłonach.
Ale Jarek Majcher nie ogranicza się tylko do fotograficznych porównań. Również opowiada. Nie o sobie i swoich tatrzańskich przeżyciach, ale o ludziach tworzących mit Zakopanego oraz o taternickiej i turystycznej eksploracji poszczególnych dolin i szczytów. Album więc to nietypowy — słowa są w nim równie ważne co zdjęcia. Tekst został podzielony na krótkie rozdziały, każdy świetnie zilustrowano. Ogląda się tę książkę i czyta z prawdziwą przyjemnością, niczym fascynujący (foto)reportaż o dawnych czasach: zwroty akcji punktują stare i nowe zdjęcia oraz celne cytaty z niegdysiejszych tatrzańskich autorytetów. Całość tworzy rzecz wyjątkowo udaną i nostalgiczną, artystyczny, nastrojowy kolaż słowa z zapisem fotograficznym.
Jarek Majcher od lat fotografuje górski krajobraz, nie tylko zresztą tatrzański, wcześniej był fotoreporterem i dziennikarzem. Łatwość wydobywania szczegółów, ciekawostek, zręcznego i trafnego komponowania tekstu ze zdjęciami ma więc we krwi. Album, o prostej wydawałoby się koncepcji, choć przecież nie tak łatwej w realizacji, ma w sobie coś wyjątkowego. Duża w tym zasługa zdjęć samego Majchera. Nie oferują one tak modnych obecnie nasyconych do granic możliwości kolorów czy ostrości jak żyleta. W zamian niektóre zostały wykonane w technice podczerwieni, inne są sepiowane albo bromowane lub ręcznie kolorowane. To zbliża je do dawnych fotografii i świetnie wpisuje się w zamysł książki.
Francuski Fnac, odpowiednik polskiego Empiku, rekomenduje książki, które uważa za wyjątkowe, określeniem coup de cœur. „Poryw serca”, jak poetycko można przetłumaczyć ten zwrot, oznacza nagłe i silne oczarowanie kimś lub czymś. To właśnie przydarzyło mi się z książką Tatry. Śladami pierwszych turystów i fotografów. Od dawna żaden album nie dostarczył mi tylu przyjemności :-). Mój coup de cœur, czyli książka, którą bardzo polecam.
W 2017 roku wyszło wznowienie albumu Jarka Majchera, znacznie zmienione i poszerzone o Pieniny. Niezmiennie bardzo polecam uwadze tę książkę – Jarek Majcher Tatry i Pieniny. Śladami pierwszych turystów i fotografów [Wydawnictwo MS, Opole 2017, stron 320].

Jak pisałam przy okazji recenzji albumu Tatry. Fotografie Tatr i Zakopanego 1859–1914 [klik], za pierwszego tatrzańskiego fotografa uznaje się Walerego Rzewuskiego, który latem 1859 roku zdjął, jak się wtedy mówiło, kilka ujęć gór i górali. Jeszcze do niedawna uważano, że żadna z tych pionierskich fotografii nie zachowała się do naszych czasów, znaliśmy je tylko z drzeworytniczych reprodukcji zamieszczonych w „Tygodniku Ilustrowanym”. Niektórzy badacze i historycy fotografii powątpiewali zresztą, by zdjęcia te kiedykolwiek istniały — wzorcami dla drzeworytów często bywały ryciny lub obrazy, nikt w tamtych czasach nie zaznaczał z czyjego i jakiego pierwowzoru (zdjęcia, grafiki czy obrazu) korzystał, rytując rysunek w drewnianym klocku.
Rozwiązanie zagadki — czy Rzewuski zdjął tatrzańskie zdjęcia w 1859, a tym samym należy go uznać za pierwszego polskiego fotografa Tatr — było na wyciągnięcie ręki już w latach 80. XX wieku. Wówczas to w krakowskiej prasie ukazała się wzmianka, że w Archiwum Narodowym znajdują się dwie doskonale zachowane tatrzańskie odbitki Rzewuskiego sygnowane własnoręcznie przez artystę na rok 1859 i opatrzone tytułem Czytanie niedzielne. Przewrotność losu sprawiła, że notatka ta przeszła całkowicie niezauważona w środowisku naukowym, a znawcy tatrzańskiej fotografii wciąż toczyli dyskusje, kogo należy uznać za najstarszego tatrzańskiego fotografa oraz kiedy dokładnie narodziła się polska fotografia górska. Trzeba było czekać aż do roku 2014, by sprawa ruszyła dalej. Wtedy to bowiem etnolog, kolekcjoner zarówno dawnego piśmiennictwa tatrzańskiego, jak i starych zdjęć Mirosław Mąka, szperając w Archiwum Narodowym, natrafił na jedną z owych odbitek. Druga odnalazła się w prywatnej kolekcji, być może będąc kolejnym, trzecim już egzemplarzem tego samego zdjęcia.
Czytanie niedzielne jest obecnie nie tylko najstarszą znaną nam fotografią o tematyce tatrzańskiej, lecz także najstarszym znanym nam przedstawieniem autentycznych górali, mieszkańców Zakopanego (do 1859 roku górali uwieczniano na obrazach i rysunkach, zawsze obarczonych, co oczywiste, interpretacją artystyczną). Tym samym fotografia ta ma niezwykły walor dokumentacyjny i nic dziwnego, że poświęcono jej szczegółowe opracowanie. Mirosław Mąka dokładnie analizuje postaci uwiecznione na zdjęciu — niektóre zasłużone dla dziejów Zakopanego, pochyla się nad detalami, snuje rozważania dotyczące techniki robienia zdjęć w owych czasach i ówczesnych obyczajów, kreśli tło historyczne i etnograficzne… Aż dziw bierze, że tyle rzeczy wyczytuje z jednej fotografii, podając swoje domysły lekko, bez naukowego zadęcia.
Czytanie niedzielne jest najstarszą istniejącą w oryginale fotografią tatrzańską, ale nie musi nią pozostać. Być może gdzieś na zakurzonych strychach, w przepastnych archiwach lub zapomnianych prywatnych kolekcjach czekają na odkrycia jeszcze starsze szklane płyty lub, co bardziej prawdopodobne, odbitki dotyczące Tatr albo górali. Może gdzieś znajdują się inne zdjęcia Rzewuskiego z 1859 roku, przypuszcza się przecież, że podczas ówczesnego pobytu w Zakopanem wykonał on ich kilka. Na terenie Krakowa już na początku lat 50. XIX wieku istniały atelier fotograficzne. Być może ich właściciele wyruszali do Zakopanego wraz ze swoim sprzętem i wykonywali portrety albo uwieczniali widoki. Kto wie, może czeka nas jeszcze niejedna niespodzianka?