Znajdź książkę

Recenzje

Maurice Herzog. Annapurna
Annapurna
Maurice Herzog
[Wydawnictwo Muza, Warszawa 1995, przekład Rafał Unrug, s. 182]

To książka o wyprawie, która zapisała się w historii himalaizmu złotymi zgłoskami. Annapurna, dziesiąty co do wysokości szczyt świata (8091 m n.p.m.), była pierwszym ośmiotysięcznikiem zdobytym przez człowieka (zakładając, że Mallory i Irvine nie weszli na Everest w 1924 – choć bardzo bym chciała wierzyć, że im się udało). Na podbój Szczytu XXXIX, jak zwała go Indyjska Służba Topograficzna, wyruszyli francuscy alpiniści. Sami najlepsi: charyzmatyczny Maurice Herzog (który został kierownikiem wyprawy), obowiązkowy Louis Lachenal, utalentowany wspinaczkowo Lionel Terray, ofiarny Gaston Rébuffat i pomocny Jean Couzy. Porywali się na rzecz wielką – chcieli zdobyć górę, o której nic nie wiedzieli i do której nie mieli pojęcia, jak się zbliżyć. Dysponowali zupełnie błędnymi mapami, a wyszukanie drogi podejścia pochłonęło mnóstwo cennego czasu. Dziś, gdy pod ośmiotysięcznikami kłębi się tłum, niewielka skala tego przedsięwzięcia zdumiewa, a determinacja uczestników budzi respekt.

Na szczyt 3 czerwca 1950 roku weszło dwóch alpinistów: Herzog i Lachenal. Podczas ataku szczytowego nie używali tlenu, nie zabrali też ze sobą liny. Poszli na lekko i przypłacili to poważnymi, rozległymi odmrożeniami oraz ślepotą śnieżną. Gdyby nie heroiczna pomoc pozostałych członków wyprawy, zapewne na zawsze zostaliby na stokach góry. W dolinach czekała na nich chwała (przypadła głównie Herzogowi) i całkowita zmiana życia –  z powodu amputacji palców u nóg i rąk o dalszym wspinaniu musieli zapomnieć. Herzog podsumował to w swojej książce słynnym zdaniem: „Są inne Annapurny w ludzkim życiu”. Jego kariera gładko potoczyła się dalej, tyle że w nieco innym kierunku – napisał książkę o wyprawie, został ministrem sportu, a potem merem Chamonix (zmarł 13 grudnia 2012 r., mając 93 lata). Lachenal był innym typem człowieka. Spokojny, cichy, pozostał w cieniu sławy kierownika. Jako zawodowy narciarz i przewodnik alpejski, nie mógł ani nie chciał rezygnować z gór. Zginął pięć lat po wyprawie, wpadając podczas zjazdu na nartach do 25-metrowej szczeliny w lodowcu.

Pisałam wcześniej o książkach Rébuffata Gaston Rébuffat – wielki romantyk gór, że źle zniosły upływ czasu. Tymczasem Annapurna Herzoga właściwie się nie zestarzała. Nadal czuć w niej emocje, zadziorność, wolę walki, ale też pokorę wobec natury i wrażliwość na jej piękno. Dramatyczna analiza ataku szczytowego wciąż robi wrażenie, a opis zejścia z gór, polowej chirurgi, nędzy zwycięzców długo pozostaje w pamięci. Jest tu ten typ naturalizmu, o którym inne wyprawowe dzieła wolą milczeć. Herzog niczego nie stara się upiększać, nie wstydzi się swoich lęków i obaw, cierpienia, a nawet łez. Nie jest herosem, a jedynie człowiekiem, który w górach odnajduje istotę swojego życia. Wraz z upływem czasu książka zyskała jeszcze jeden wymiar – uświadamia, jak bardzo himalaizm poszedł naprzód i jak wielkim wyczynem były pierwsze zdobycia wysokich gór. Dziś wiemy, jak niebezpieczną i trudną górą jest Annapurna – należy wprawdzie do niskich ośmiotysięczników, ale ze względu na dużą rozległość masywu łatwo na niej o tragedię. Herzog i inni, podejmując decyzję o wyprawie, nawet tego nie przeczuwali.

herzog annapurna 1950

Słynne zdjęcie Herzoga z ataku szczytowego na Annapurnę, fot. Louis Lachenal


Wyprawa, co nie dziwi, zyskała ogromny rozgłos medialny, za prawa do publikacji zdjęć prasa płaciła krocie. Jeszcze przed wyruszeniem ustalono, że ekspedycja zostanie opisana tylko przez jedną osobę – Herzoga, pozostali uczestniczy przez pięć lat zobowiązali się niczego na jej temat nie publikować. Książka stała się międzynarodowym bestselerem, ponoć sprzedała się do dziś w 20 milionach egzemplarzy. Gdyby ułożyć z tych sprzedanych książek stos, powstałaby góra wyższa od Annapurny. Niewątpliwie duża w tym zasługa talentu pisarskiego Herzoga, jego umiejętności narracyjnych.

Wokół zdobycia Annapurny szybko narosło jednak wiele wątpliwości. Rozpętała się wręcz dyskusja dotyczącą wiarygodności wejścia na szczyt Francuzów. Niektórzy do dziś podważają ten wyczyn. Jednym z dowodów w sprawie jest słynne zdjęcie z ataku szczytowego, na którym Herzog pozuje z czekanem i zawieszoną na nim francuską flagą Lachenalowi. Kłopot polega na tym, że fotografia nie została zrobiona na wierzchołku, ale pod nim. To zdjęcie, które miało być wizualną oznaką zdobycia szczytu, zaprzątało głowę także Herzogowi. Problemom z aparatem i decyzji o zrobieniu fotografii nie na szczycie poświęca w książce kilka akapitów. Mało kogo one przekonały. Pojawiły się nawet sensacyjne doniesienia, jakoby Lachenal przyznał się bliskim, że szczytu nie zdobyli. We wspomnieniach, opublikowanych przez rodzinę już po jego śmierci, zarzuca Herzogowi manipulowanie faktami.

Jak było, dziś nie jesteśmy w stanie dociec. Ale też, ujmując rzecz inaczej, nikt nie jest w stanie dowieść, że Herzog i Lachenal nie stanęli 3 czerwca 1950 roku na wierzchołku Annapurny.

ikonka gór - przerywnik tekstu

Zobacz LISTĘ wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Zobacz OKŁADKI wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Brak komentarzy

góry lektury logo490
© 2025 baturo.pl

Inne strony