Znajdź książkę

Recenzje

Cédric Gras. Alpiniści Stalina
Alpiniści Stalina. Nieznana historia braci Abałakowów
Cédric Gras
[Wydawnictwo Mova, Białystok 2021, przekład Paweł Łapiński, stron 280]

To niezwykła opowieść, tak jak niezwykli są jej bohaterowie oraz miejsce akcji – szalony kraj z równie szalonym, żarliwym bolszewickim terrorem. Witalij i Jewgienij Abałakowowie byli jednymi z najbardziej utalentowanych wspinaczy swojego pokolenia. To dzięki nim w latach 30. XX wieku radziecki alpinizm wzniósł się na nowy poziom. Ich pionierskie wejścia do dziś budzą podziw, jeśli tylko się o nich wie. Bo los, a właściwie Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili znany jako Stalin*, obszedł się z braćmi typowo po sowiecku: zmusił do nadludzkich wyczynów na chwałę komunizmu i radzieckich przywódców, a potem wyrzucił na śmietnik historii, skazawszy na zapomnienie.

Abałakow to nazwisko o dwóch obliczach, przypisane do dwóch bohaterów i dwojga imion. Witalij i Jewgienin – dwójka dzieciaków, których cały ZSRR pozna później jako „braci Abałakowów” i którzy niczym korsarze wezmą we władanie ocean chmur. Pewnego dnia jeden z nich będzie się szykował do wyprawy na Mount Everest, tymczasem wdowa po drugim będzie opłakiwać swojego „pioniera troposfery”.

Być może dziś nikt, oprócz wytrwałych historyków alpinizmu, nie pamiętałby o Abałakowach, gdyby nie starszy z braci – Witalij i jego zdolności konstruktorskie. We wspinaczce lodowej wciąż stosuje się opracowaną przez niego technikę asekuracji, którą zwie się „abałakowem”. To właśnie ta technika przywiodła autora Alpinistów Stalina do braci. Kiedy Cédric Gras z ciekawości zaczął szukać informacji, kim był Abałakow, nawet nie podejrzewał, jak niesamowity życiorys skrywa się pod tym nazwiskiem. A dokładniej dwa życiorysy, bo jak się okazało, młodszy z braci, Jewgienij, długo grał w górskiej bratniej eksploracji pierwsze skrzypce.

Alpiniści Stalina nie są jednak typową opowieścią biograficzną, a połączeniem reportażu, dziennikarskiego śledztwa i podróży śladami Abałakowów. Cédrica Grasa nie interesuje prosty opis dokonań obu braci. Ramy ich życia, jak i innych pionierów sowieckiego alpinizmu, wyznaczał komunistyczny system i to on napędza książkową narrację. Alpiniści Stalina mają więc dwóch głównych bohaterów i mnóstwo wątków pobocznych: wspinaczom na każdym kroku towarzyszy wielki terror oraz wąsate oblicze Ojca Narodu, „w imię którego zdobywa się bez końca kolejne masywy ZSRR”. Heroizm i poświęcenie idą tu w parze ze zdradą i torturami; ambicje walczą ramię w ramię z realiami zgrzebnego życia wykuwającego dzielnego radzieckiego człowieka. Tę opartą na faktach i pozbawioną konfabulacji opowieść czyta się niemal jak thriller. Absurdalność wielu sytuacji i ponura groteska unosząca się nad wyprawami jeżą włos na głowie, choć przecież teoretycznie nieludzki komunistyczny system i jego nonsensy nie powinny nas zaskakiwać.

Dostałem obsesji na punkcie tej historii, bowiem nawiązuje ona do wszystkich moich pasji jednocześnie. Do lat spędzonych na Wschodzie; do gór, które prześladowały mnie przez cały okres dorastania; do podróży po Azji Środkowej. Dotarło to do mnie niczym katharsis i uderzyło swoją oczywistością. Zdałem sobie sprawę, że jeśli ja nie pochylę się nad tą niesamowitą historią, nikt tego nie zrobi.

Pewne zdziwienie może budzić to, że za pisanie o pionierach sowieckiej wspinaczki wziął się Francuz. Ale Cédric Gras jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Przez kilka lat mieszkał w Rosji, dobrze zna język i tamtejsze zwyczaje. Wie, jak dobijać się do drzwi rosyjskich instytucji i w jaki sposób czytać oficjalne dokumenty. W dodatku, co ma niebagatelne znaczenie, nie można odmówić mu alpinistycznego doświadczenia. Wschód, podróżowanie i góry to jego trzy pasje, które w doskonały sposób połączyły się i znalazły literackie ujście w losie braci Abałakowów.

Co jednak najważniejsze, Cédric Gras potrafi opowiadać historie. Jego przypudrowany odrobiną humoru i poetyckości tekst trzyma w napięciu, nie obsuwając się w spłycenia i banały (polski przekład, za który odpowiada Paweł Łapiński, wydaje się znakomity). To jedna z tych książek, których nie warto pominąć w czytelniczych planach. Bardzo polecam.

***

Na koniec mała dygresja. Alpiniści Stalina przypomnieli mi sprawę morderstwa Lwa Trockiego w Meksyku w 1940 roku. Dlaczego? Z dwóch powodów. Zabójca Trockiego – Ramón Mercader – był agentem NKWD i działał na zlecenie Stalina. Ale co najdziwniejsze, Trocki zginął od uderzenie w tył głowy… czekanem. Dlaczego Mercader wybrał takie narzędzie zbrodni, do dziś pozostaje zagadką – ani zabójca, ani ofiara nie byli związani z górami. „Morderczy czekan” można oglądać w muzeum szpiegostwa w Waszyngtonie. Na ostrzu, rdzawym od śladów krwi, widnieje napis: „Garantie Werkgen Fulpmes”, co pozwoliło ustalić, że czekan pochodzi z Austrii, a wykonano go w 1928 roku.

* Pseudonim Stalin nawiązuje do nazwiska Dżugaszwiliego, które pochodzi od starogruzińskiego słowa „dżuga”, czyli „stal”. Tym razem los był przewidujący i niezwykle trafnie wskazał charakter Iosifa Wissarionowicza, który w życiu wyznawał dwie zasady: był twardy jak stal i szedł do celu po trupach.

ikonka gór - przerywnik tekstu

Zobacz LISTĘ wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Zobacz OKŁADKI wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Brak komentarzy

góry lektury logo490
© 2025 baturo.pl

Inne strony