Znajdź książkę

Recenzje

Reinhold Messner. Na szczycie
Na szczycie. Kobiety na górze
Reinhold Messner
[Wydawnictwo Stapis, Katowice 2012, przekład Małgorzata Kiełkowska, s. 276]

Jeśli ktoś nie wie, jak upupić (że posłużę się tym Gombrowiczowskim wyrażeniem) książkę fatalnym przekładem, może łatwo się przekonać. Wystarczy sięgnąć po dzieło Na szczycie Messnera, wydane właśnie w Polsce. Zawiłe zdania, mętne wywody, brak logiki, błędy składniowe… – czyta się tę książkę w trudzie i znoju. Być może Messner pisze mało składnie (nie mnie oceniać, nie znam niemieckiego), ale na pewno nie usprawiedliwia to wypuszczenia wydawniczego bubla. Czytając inne książki tego celebryty, widać natomiast, że da się opracować jego teksty tak, by całkiem nieźle znosiły coś takiego jak lektura.

Szkoda tego przekładu, bo temat jest naprawdę interesujący i w dodatku na czasie. Kobiety coraz bardziej liczą się we wspinaczkowym świecie i chyba niewielu już pozostało mężczyzn, którzy mieliby wątpliwości co do siły i wytrwałości płci pięknej w górach najwyższych. Na rynku polskim to chyba pierwsza taka kompleksowa książka o historii alpinizmu i himalaizmu kobiecego. Messner przypomina pierwsze damskie wejścia na poważniejsze szczyty – dwutysięczniki, a potem na Mont Blanc – wywołujące w swoim czasie wiele wesołości i potępienia, najwięcej miejsca poświęca jednak wyścigowi, który w ostatnich latach rozgrywał się między kilkoma kobietami o skompletowanie wszystkich ośmiotysięczników. Opowieść kończy się na 2010 roku, ale każdy, kto interesuje się himalaizmem, zna ciąg dalszy.

Z perspektywy czasu ciekawie wygląda zwłaszcza temat Koreanki Oh Eun-Sun. Uznaje ona sama siebie za pierwszą kobietę w historii, która zdobyła 14 ośmiotysięczników. Środowisko wspinaczkowe podważa jednak ten wyczyn. Za Miss Oh murem staje tymczasem Reinhold Messner. I choć Artur Hajzer jest przekonany, że ze strony tego alpinistycznego celebryty to tylko gra, ja po przeczytaniu Kobiet na szczycie, uważam, że Messnerowi chodzi raczej o wybielenie własnych wejść podczas kompletowania Korony Himalajów, bo wiadomo, że stylowo nie było to mistrzostwo świata. Miss Oh to Messner w spódnicy. W jej wypadku, podobnie jak u niego (sam Messner wielokrotnie podkreśla to zresztą jako zaletę), cel uświęca środki, a te środki budzą wielkie wątpliwości.

Choć książkę czyta się fatalnie i w wielu miejscach zwyczajnie trzeba się domyślać, co autor miał na myśli (albo tłumaczka), jest tu sporo zaczynu do ciekawych przemyśleń i refleksji. Alpinizm, czy też himalaizm, w wydaniu kobiet, przynajmniej większości, to realizacja idei feminizmu i emancypacji. I Messner dobrze to ukazuje. Nie ucieka też od własnych doświadczeń, ale co ciekawe sam, choć broni obecności pań w górach najwyższych, niezbyt wiele wspinał się z kobietami. Jego czasy jeszcze temu nie sprzyjały :-). Denerwująca, przynajmniej dla mnie, była natomiast Messnerowska egzaltacja w wyrażaniu poglądów – te wszystkie wykrzykniki i znaki zapytania pojawiające się niemal w każdym akapicie. Mimo to, a nawet mimo chaosu w prowadzeniu narracji, warto po tę książkę sięgnąć. Przy odrobinie samozaparcie wiele można się z niej dowiedzieć.

ikonka gór - przerywnik tekstu

Zobacz LISTĘ wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Zobacz OKŁADKI wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Brak komentarzy

góry lektury logo490
© 2025 baturo.pl

Inne strony