Zdobycie Tatr Jana Kiełkowskiego to seria książek poświęconych eksploracji tatrzańskich szczytów po obu stronach grani głównej. Do tej pory ukazały się cztery tomy obejmujące łącznie historię taternictwa do 1960 roku.
Nie było do tej pory w Polsce tak obszernego opracowania poświęconego „szczegółowej historii eksploracji alpinistycznej” Tatr. Jan Kiełkowski, pomysłodawca i autor cyklu, doskonale znał te góry: był taternikiem i wspinaczem skałkowym, dokonał wielu wejść nowymi drogami, przede wszystkim jednak dał się poznać jako niestrudzony „kronikarz gór”, piszący o nich liczne artykuły i przewodniki. Jeśli dodamy do tego jego zacięcie kartograficzne i archiwistyczne, staje się jasne, że był szczególnie predysponowany do napisania tego typu opracowania. Wielka historia taternictwa chodziła mu po głowie od dłuższego czasu, materiały kompletował od lat. I zastanawiał się, jak opracować tak obszerny temat. Wybrał ścieżkę najbardziej oczywistą, choć z czytelniczego punktu widzenia najmniej ciekawą – szczegółowego leksykonu wejść a nie tekstu opisowego z żywo prowadzoną narracją.
Będzie to historia wejść na wszystkie szczyty, turnie, kazalnice i inne kulminacje, a także historia przejść wszystkich zboczy, urwisk oraz grani, w lecie […] i w zimie […], z podziałem na przejścia kobiece i męskie, w zespole i samotne, klasyczne, hakowe itp. – niezależnie od tego, jakimi motywami się kierowano.
W zamierzeniu Jana Kiełkowskiego cykl Zdobycie Tatr miał systematyzować wiedzę o pierwszych (oraz ważniejszych kolejnych) zdobywcach poszczególnych tatrzańskich wierzchołków. Najważniejsza w tej historii – jak podkreślał we wstępnie do pierwszego tomu – była działalność eksploracyjna. Temu celowi została podporządkowana struktura serii. Dostaliśmy spis – rok po roku – wszystkich ważniejszych taternickich dokonań. Inne tematy zostały ograniczone do minimum; nie znajdziemy w opracowaniu ani wątków przyrodniczych, literackich czy poznawczo-turystycznych, ani przekrojowo potraktowanych ogólnych zagadnień. Można by wręcz nazwać tę rozpisaną na kilka tomów publikację suchym zestawieniem dat, nazwisk i celów, gdyby nie uatrakcyjniono treści licznymi rycinami, archiwalnymi pocztówkami, zdjęciami oraz obszernymi cytatami z zapisów historycznych.
Oczywiście Jan Kiełkowski zdawał sobie sprawę, że żadne zestawienie, nawet bogato ilustrowane, nie nadaje się do lektury jednym ciągiem. Encyklopedyczny wymiar dzieła był dla niego, jak widać, priorytetem. Być może bardziej osobiste podejście do tematu wymagałoby zbyt dużego nakładu czasu, którego po prostu nie było, podobnie jak spisanie rozdziałów przekrojowych, dotyczących przykładowo zależności przewodnik – taternik, zmian w używanym sprzęcie czy początków taternictwa w wydaniu kobiet. Zdobycie Tatr przeznaczone jest więc nie tyle do czytania, ile studiowania, wynajdowania potrzebnych informacji. Zwykły czytelnik, zainteresowany tatrzańskimi herosami w wersji anegdotycznej gawędy, nie znajdzie tu nic dla siebie. Może z wyjątkiem tomu pierwszego. Dotyczy on czasów pionierów, które zawsze otacza aura tajemniczości, a sam tekst niesie ze sobą najwięcej ciekawostek i jest najbardziej przystępnie napisany.
[Ksiądz] Stolarczyk był niewątpliwie wielkim miłośnikiem Tatr i taternictwa. Starał się wejść na jak największą liczbę wybitnych szczytów i miał również ambicje eksploracyjne. Jednak jego jedyny napisany raport z wejścia normalną drogą na Gierlach w 1874 roku może nudzić nieco mieszane uczucia co do jego taternictwa. To on obiera cel wejścia, ale jego realizacją całkowicie obarcza przewodników (których zawsze ma kilku i wszyscy mają pełne ręce roboty) – muszą wyszukać drogę i ich zadaniem jest także przetransportowanie tą drogą słusznej postury jegomościa na szczyt.
Dla kogo jest więc Zdobycie Tatr? Dla pasjonatów, którzy dobrze znają topografię tych gór i chcieliby bardziej szczegółowo, w ujęciu historyczno-źródłowym, poznać historię eksploracji poszczególnych szczytów i grani. Pod tym względem Jan Kiełkowski nie zawodzi. Trudno przecenić pracę badawczą włożoną przez niego w przygotowanie całej serii: trudu przewertowania mnóstwa źródeł historycznych, analizy niekiedy sprzecznych danych, dobierania cytatów i ilustracji. Podziw budzi podawana na końcu każdego rozdziału obszerna bibliografia, z której można czerpać garściami. Zdobycie Tatr to bezsprzecznie bezprecedensowe przedsięwzięcie. Tym bardziej więc szkoda, że wydawca zrezygnował z zamieszczenia indeksu nazwisk i nazw topograficznych w każdym tomie. W tego typu opracowaniach to po prostu konieczność, bez tego w gąszczu rozproszonej wiedzy trudno odnaleźć potrzebną informację, wyszukać dane dotyczące określonego szczytu czy jakiejś osoby. Wprawdzie do pierwszego tomu taki indeks powstał, ale zamiast do książki trafił na internetową stronę wydawcy. To tylko połowicznie załatwiło sprawę.
Seria Zdobycie Tatr w zamierzeniach miała się zamknąć w siedmiu tomach. Śmierć Jana Kiełkowskiego w kwietniu 2020 roku postawiła te plany pod znakiem zapytania. Jesienią ukazał się czwarty tom, który autor zdążył przygotować, czy wyjdą kolejne – czas pokaże.