Znajdź książkę

Recenzje

Paulina Młynarska i Beata Sabała-Zielińska. Zakopane odkopane
Zakopane odkopane. Lekko gorsząca opowieść góralsko-ceperska
Paulina Młynarska i Beata Sabała-Zielińska
[Pascal, Bielsko-Biała 2012, s. 280]

Ni to przewodnik, ni to wspomnienia. Sekrety niepowtarzalnego Zakopanego zdradzają nie tyle przewodnicy, ile dwie medialne zakopianki (przynajmniej jedną kojarzy się z nazwiska, jest ona zresztą nie tyle zakopianką z urodzenia, co z zasiedzenia, stąd w tytule opowieść góralsko-ceperska). Obie panie naprawdę znają Zakopane, są z tym miejscem złączone na dobre i na złe. To zwyczajnie się czuje. Od lat też są związane z radiem, i, mówiąc brzydko, wiedzą, jak sprzedać informację, by zaciekawiła i rozbawiła wszystkich Kowalskich i Nowaków.

Książkę pochłania się szybko i lekko, choć z czytelniczą przyjemnością bywa różnie. Problem w tym, że panie są zbyt… powierzchowne. Zapewne nie będzie to miało większego znaczenia dla kogoś, kto zimową stolicę Polski zna tylko z telewizyjnych migawek lub z krótkich wakacyjnych wypadów. Snuta gawęda – bo właśnie tak napisały ją autorki: w stylu gawędziarskim – toczy się wartko i może robić wrażenie. Rozdziały zostały naładowane zabawnymi dykteryjkami i prostymi życiowymi poradami (podawanymi w tonie zabawnej riposty), nie zabrakło też odrobiny suspensu i przestróg – Tatry to w końcu nie przelewki. Niestety, czytelnicy, dla których wyjazdy w góry i wędrowanie nimi, to rzecz normalna, i którzy jako tako znają Zakopane, mogą co kilka stron zgrzytać zębami. Toż przecież wiedzą, że w góry należy wychodzić w odpowiednich butach i zabierać ze sobą coś ciepłego, nie wspominając nawet o znajomości atmosfery górskich schronisk. Toż przecież wystarczy raz odwiedzić Zakopane, by zobaczyć, jaki chłam sprzedaje się na Krupówkach. Banalność niektórych wywodów i stwierdzeń rozkłada na łopatki. Najgorsze, że poświęca się im całe akapity, ba!, całe strony.

Jest jeszcze coś, co psuje lekturę – język. Lekki i potoczysty styl to właściwie zalety, a nie wady tego typu publikacji. A jednak tu takie pisanie nuży. W pogoni za młodzieżowością i wyluzowaniem autorki kręcą się w kółko, a książka zaczyna zjadać samą siebie. Kolokwialne zwroty nie pasują do każdej sytuacji, luzackie pisanie łatwo zamienia się w pospolitość, coś, co sprawdza się w krótkiej wypowiedzi na antenie, w książce, z definicji bardziej przemyślanej i wyważonej, niekoniecznie przekonuje. Wolałabym na przykład, żeby panie, które lata temu przekroczyły wiek balzakowski, nie raczyły mnie wynurzeniami, jak to trzęsą się im nogi z pożądania na widok ratowników tatrzańskiego pogotowia albo jak to romantycznie jest całować się lub kochać w schronisku nocą przy pełnej sali (to chyba ma być ta gorsząca odsłona opowieści). Komu potrzebne takie wyznania? Na pewno nie nam, czytelnikom. Muszę jednak przyznać, że w Zakopanym odkopanym są fragmenty, które naprawdę zaciekawiają. Mnie najbardziej podobały się opowieści o zakopiańskich Żydach i artystach. Wcale nie zbiegiem okoliczności były to te miejsca w książce, w których autorki nie siliły się na zabawność.

ikonka gór - przerywnik tekstu

Zobacz LISTĘ wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Zobacz OKŁADKI wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Brak komentarzy

góry lektury logo490
© 2025 baturo.pl

Inne strony