Fajna książka do jednorazowego, szybkiego pochłonięcia. Smak gór to wywiad rzeka z jednym z najbardziej utytułowanych polskich himalaistów plus kilka rozmów z uczestnikami organizowanych przez niego komercyjnych wypraw na najwyższe szczyty świata. Taka powiedziałabym książkowa forma gazetowej jedynki, czyli wszystkiego po trochu w niezbyt dogłębnej analizie. Ale formuła zaskakująco dobrze się tu sprawdza. W jakiś magiczny sposób zbiór luźnych rozmów okazuje się niezwykle zajmujący. To chyba dlatego, że Pawłowski na nic się nie sili, a i zadający pytania też jest wyluzowany, choć nie stroni od niezbyt przyjemnych dla przepytywanego tematów.
No właśnie, wiele osób zarzuca Pawłowskiemu zarozumiałość, nadmierne promowanie własnej osoby, egoizm, ba, nawet zły stosunek do innych. Z książki wyłania się Pawłowski pewny siebie i swoich kompetencji, żyjący w sposób, który mu odpowiada, nie goniący za sławą ani forsą. Czy jest w tym kreowanie siebie? Na pewno, ale też czuć w wypowiedziach szczerość. Nie ma kalkulacji, wpisywania się w normy i układy społeczne, pokazywania siebie w szczególnie dobrym świetle. To raczej oznajmienie: „Taki jestem i nie mam zamiaru się zmieniać”. Mnie pasuje, nawet jeśli nie zawsze jest mi z Pawłowskim po drodze. Przy tym wszystkim himalaista ma dystans do siebie i zwyczajnie jest zadowolony z własnego życia.
Ta książka to również opis prowadzonych przez Pawłowskiego wypraw komercyjnych na najwyższe szczyty świata (Pawłowski ma firmę, która zajmuje się takimi ekspedycjami). Tu również Pawłowski ma się czym chwalić i co opowiadać. Kolejny plus lektury – do tej pory miałam do komercyjnych wejść nastawienie bardzo negatywne. Teraz nieco złagodniałam w ocenach. Pewnie dlatego, że w Smaku gór zamieszczono kilka rozmów z uczestnikami takich wypraw, a ci uczestnicy sami okazali się zajmującymi ludźmi.
Kilka słów o innej książe Ryszarda Pawłowskiego znajdziecie tu — [klik].