W swoim recenzenckim żywocie nieczęsto trafiam na publikacje frapujące, skłaniające do nieco innego spojrzenia na zdawałoby się oczywiste górskie zagadnienia. Projekt Tatry. Jak ocalić ludzi, naturę oraz przyszłość należy do takich książek. Ponieważ ani tytuł, ani podtytuł nie nawiązują bezpośrednio do Tatrzańskiego Parku Narodowego, od razu dookreślę, że to przede wszystkim opowieść o funkcjonowaniu TPN-u, wyzwaniach, które stawia przed tą instytucją współczesność, i osobach, które na co dzień dbają o to, byśmy mogli sycić oczy tatrzańską przyrodą i krajobrazami. TPN nie cieszy się taką estymą jak TOPR – w społecznym odbiorze postrzegany jest jako instytucja ograniczająca swobodny dostęp do górskiej przyrody, a to nie wzbudza sympatii. Projekt Tatry zachęca jednak, by wyjść poza utarte schematy, spojrzeć na funkcjonowanie parku narodowego z innej perspektywy: nie użytkownika, lecz ochroniarza.
TOPR i TPN to organizacje nierozłącznie ze sobą splecione z uwagi na wspólny obszar działania. Ponieważ TOPR jest stowarzyszeniem, TPN przekazuje 15 procent ze sprzedaży biletów wstępu na działalność pogotowia. Wydawałoby się, że ratownicy i służba parku, działając w tym samym terenie, mają równie dobry wizerunek, tymczasem, jak się okazuje, opinie na ich temat nieco się różnią. TOPR ratuje turystów z tarapatów. Straż pilnuje zakazów. A zakazy odbierane są dość powszechnie jako ograniczanie wolności. Z podobnymi problemami wizerunkowymi borykają się wszystkie instytucje publiczne tworzone dla zabezpieczania praw.
Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy, że dzikość, by przetrwać, potrzebuje stałej instytucjonalnej osłony na wielu poziomach, także tych mało oczywistych. Ludziom wpadają do głowy najprzeróżniejsze pomysły. Tytuł tej recenzji nie wziął się znikąd – do TPN-u trafiają czasem tak niedorzeczne propozycje, jak choćby wypożyczenie krzyża z Giewontu na prywatną uroczystość. Szara codzienność pracowników Parku to jednak dbanie o szlaki i infrastrukturę, sprzątanie po turystach oraz edukowanie mas ludzkich. No i oczywiście ciągłe nakierowanie uwagi na przyrodę.
Projekt Tatry ma w sobie pociągającą dwoistość – tradycja spotyka się w tej książce z nowoczesnością, kultura podaje rękę naturze, a biznesowe myślenie ma wspierać działania służące naturze. Już samo zestawienie autorów jest ciekawe. Maciej Kozłowski, który wcześniej współpracował przy serii Zanim wyjedziesz w Bieszczady, jak sam przyznaje, jest człowiekiem z zewnątrz, z dużym emocjonalnym dystansem do Tatr; Szymon Ziobrowski wprost przeciwnie – ma te góry wpisane w DNA, i to nie tylko dlatego, że kieruje Tatrzańskim Parkiem Narodowym. Chłodna bezstronność pierwszego i ideowe zaangażowanie drugiego sprzyjają ciekawej narracji. Obaj panowie świetnie odnajdują się we wspólnym projekcie: Szymon Ziobrowski podrzuca tropy oraz kieruje do osób, z którymi warto się spotkać, by porozmawiać o różnych aspektach ochrony przyrody, Maciej Kozłowski drąży, łączy przeszłość z teraźniejszością i tworzy z tego, czego się dowiedział, wciągającą opowieść.
Wrażenie robi rozpiętość tematyczna książki. Oprócz zagadnień ewidentnych dla ochrony przyrody – liczenia kozic, monitorowania problemowych niedźwiedzi, nadzorowania ruchu turystycznego, edukacji górskiej, udostępniania terenu biegaczom i wspinaczom, przeczytamy również o sprawach sporadycznie poruszanych przy tego rodzaju publikacjach – biomimetyce, czyli kopiowaniu rozwiązań technologicznych z natury, korporacyjnych metodach zarządzania państwową instytucją, projektowaniu spójności wizerunkowej, fizjologicznych zmianach, jakim podlega ludzkie ciało podczas wysiłku. A to i tak nie wszystko. W tytułowe Tatry wpisuje się również Zakopane, stąd choćby wątek artystycznego środowiska czasów powojennych.
Co innego utworzyć instytucję, a co innego zapewnić jej funkcjonowanie zgodne z zaprojektowanymi celami. Zbudowanie filharmonii to tylko wstęp do wieloletniego organizowania koncertów znanych orkiestr i solistów dobranych tak, by przyciągnąć melomanów. Postawienie szpitala ma sens, tylko jeśli sale operacyjne będą potem utrzymane w sterylnych warunkach, a procedury medyczne okażą się na tyle bezpieczne, że pacjenci zgodzą się na ich wykonanie, licząc na powrót do zdrowia. W wypadku parku narodowego serce instytucji bije w zazielenionym i pełnym życia terenie – im mniej tkniętym ludzką ręką, tym bardziej cenionym.
„Wielogłos zapewnia lepszy ogląd świata niż monolog”, to pewne. Największą siłą Projektu Tatry są więc rozmówcy, zwłaszcza pracownicy Parku, którzy zapisane na papierze prawa i obowiązki przekładają na realną ochronę przyrody w terenie. Ich barwne opowieści, a przede wszystkim spojrzenie na naturę i działania ochroniarskie są i merytoryczne, i tak wieloaspektowe, że często zmusza to do rewizji obiegowych opinii czy przewartościowania własnych ocen. Mnogość poruszanych w książce tematów ma oczywiście swoją cenę: nie wszystkie wątki udaje się wystarczająco dobrze pogłębić i nie każde zagadnienie będzie dla czytających równie interesujące (dla mnie najmniej ciekawe okazały się zagadnienia dotyczące nanotechnologii, a zdecydowanie za mało pogłębiony – rozdział dotyczący zasad udostępniania Parku wspinaczom). Całość świetnie jednak ukazuje złożoność naszych relacji z przyrodą, daje również pole do bardziej przemyślanych interpretacji działań podejmowanych przez pracowników TPN-u.
Park narodowy to organizm złożony z wielu elementów, które trzeba spiąć w funkcjonalną całość. Obok dzikiej przyrody w mniejszym bądź większym stopniu należy uwzględnić w nim potrzeby człowieka. Czy da się dobrze i mądrze połączyć oba te żywioły, zwłaszcza tam, gdzie rokrocznie pojawiają się miliony turystów? Książka Macieja Kozłowskiego i Szymona Ziobrowskiego niesie pokrzepiającą odpowiedź, że to możliwe, czego dowodem mają być podejmowane przez Park działania. Czy więc, jak chcą niektórzy, Projekt Tatry to laurka wystawiona TPN-owi? Daleko mi do takiego odbioru książki. Odczytuję ją bardziej jako zaproszenie do dyskusji lub raczej zachętę do porzucenia łatwego krytykanctwa i podjęcia znacznie trudniejszej roli świadomego krytyka.
Na koniec tytuł książki, który wydaje się fantastycznie trafiony. W słowo „projekt” jest bowiem wpisany nie tylko plan działania, lecz również gotowość na zmiany i stawianie czoła nowym wyzwaniom. Projektowe myślenie, którego wielkim orędownikiem wydaje się Szymon Ziobrowski, świetnie ilustruje w książce casus wprowadzenia e-biletów na parkingu w Palenicy. Nigdy nie przypuszczałabym, że opis tej przyziemnej realizacji okaże się dla mnie tak kształcącą lekturą.
Projekt Tatry może stanowić świetne papierowe uzupełnienie podcastów TPN-u Z miłości do gór, za których zawartość i formę odpowiada Bartek Solik. Jego rozmowy o górach, przyrodzie, historii, turystyce, bezpieczeństwie, a nawet tatrzańskich zagadkach kryminalnych to podcastowe mistrzostwo świata. Bardzo polecam do słuchania. A książkę do czytania. Dwa razy warto.
bardzo dobra recenzja, też uważam, że książkę warto przeczytać. A podcasty Bartka Solika wymiatają.