Znajdź książkę

Recenzje

Musiały powstać i właśnie trafiły do księgarń. Dwie książki dotyczące zimowej wyprawy na Broad Peak w 2013 roku i tego, co zdarzyło się po niej. Dwa zupełnie różne podejścia do tematu – reporterskie, a tak naprawdę tabloidowe, i pogłębione, próbujące wyjść poza jednostkowy wypadek.

 

Jacek Hugo-Bader. Długi film o miłości
Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak
Jacek Hugo-Bader
[Znak, Kraków 2014, stron 334]

Podchodziłam do tej książki z dystansem. Reportażysta Hugo-Bader otrzymuje propozycję od dużego wydawnictwa specjalizującego się w bestselerach, by pojechać z Jackiem Berbeką pod Broad Peak i napisać książkę o poszukiwaniu ciał Maćka Berbeki i Tomka Kowalskiego. Do tego opis feralnego zimowego wejścia na ten ośmiotysięcznik w 2013 roku i wszystko to, co zdarzyło się potem – medialny szum, miażdżący raport PZA, chamskie wpisy internautów. Polskie piekiełko. Temat samograj, gwarantowany przebój w księgarniach… Tak wyobrażałam sobie kulisy powstania tej publikacji. Myliłam się w jednym: pomysł napisania reportażu i uczestnictwa w wyprawie poszukiwawczej wyszedł od samego Hugo-Badera. Szukając sponsorów swojego pobytu w Karakorum, zaproponował wydanie przyszłej książki najpierw Agorze, później wydawnictwu Czarne. Oba z powodów mniej lub bardziej etycznych odmówiły (chylę czoła przed odrzuceniem sporych zysków), oporów nie miał krakowski gigant.

A więc jest. Trzymam ją w ręku już przeczytaną i pierwsza refleksja, która mi się nasuwa, jest taka, że większość moich wątpliwości, wewnętrznego oporu przed żałobą na pokaz, w świetle jupiterów, nie znalazło potwierdzenia. Myślałam, że będzie to gloryfikacja poczynań Jacka Berbeki – ten okropny tytuł! – nie doceniłam jednak Hugo-Badera (w tym złym znaczeniu). Wprosił się na wyprawę, przekonując, że będzie świetnym kronikarzem poszukiwań, ale nie ograniczył do jej opisu. Po powrocie spotkał się z innymi osobami dramatu Brad Peak 2013 (to jego określenie), jedynie Artur Małek odmówił mu rozmowy, konsekwentnie pozostając na uboczu całej dyskusji o feralnej wyprawie. Z wiadomych powodów zabrakło też głosu Artura Hajzera, choć w książce sporo jest o nim samym i jego śmierci. Gdyby Jacek Berbeka wiedział, jaką książkę napisze Bader, z pewnością nie zgodziłby się na udział reportażysty w swoim przedsięwzięciu (początkowo był przeciwny). Bo mówiąc oględnie, jest to książka niezbyt dla niego miła, w dodatku niewiele mająca wspólnego z obiecywanym kronikarstwem. Świadomość, że Bader nie dotrzymał układu, który sam zaproponował, jakoś mnie uwiera i nie są to niestety jedyne wątpliwości natury etycznej, które wzbudza lektura Długiego filmu.

Trywializując, można powiedzieć, że Długi film jest opowieścią dla ludu. Hugo-Bader nie jest wspinaczem, nie siedzi w środowisku, z wysokimi górami i himalaistami mierzy się po raz pierwszy, ludzie gór go przerażają. O wiele rzeczy dopytuje się jak laik, co nie jest ujmą. Gorzej, że zwyczajnie nie rozumie wewnętrznego przymusu obcowania z Górą, chęci sprawdzenia siebie, przekroczenia pewnej bariery. To nie jego klimaty, bo choć włóczył się sporo po świecie, były to innego typu wyprawy. W zamian, jak na rasowego reportażystę przystało, skupia się na zachowaniach ludzi, wypowiadanych słowach, chwilach milczenia, okazywanych emocjach. Nie miałabym zastrzeżeń, gdyby nie to, że Bader nie tylko obserwuje i słucha, ale też bawi się w reżysera, dosłownie i w przenośni – obmyśla scenografię, by działała na czytelnika, planuje ustawienia i wejścia bohaterów na scenę, często kogoś szturchnie, by dał z siebie więcej niżby chciał. Na pewno nie przyświeca mu idea obiektywizmu, manipuluje i ludźmi, z którymi wyjechał, i nami, czytelnikami. Dla książki i tego, by było w niej odpowiednio dużo niezdrowych emocji, jest w stanie zrobić wiele. W dodatku wszystko podlewa kolokwialnym językiem, co wielokrotnie ociera się o żałosną bufonadę.

Czy reportażysta ma szansę pozostać w swoim pisaniu bezstronny? Nie oceniać, nie opowiadać się za żadną ze stron, stosować zasadę chłodnego oka… To raczej niewykonalne. Sposób opisu, dobór przymiotników, niesie osąd, choćby podskórny. Ważne, żeby uszanować wolę tych, którzy, bądź co bądź, godzą się na bycie pożywką dla napisania książki. Tymczasem w pisarstwie Badera tego zabrakło. Błagalne wproszenie się na wyprawę i efekt końcowy w postaci Długiego filmu stawiają go w moralnie dwuznacznej sytuacji. Wykorzystującego. Jest w tym pisarstwie coś nieczystego, żerowanie na nieszczęściu, co mnie odrzuca. „Nie godzę się na to, że ze śmierci robi się widowisko” – podkreślał reportażysta w wywiadzie dla portalu Wspinanie.pl, mając na myśli telewizyjne przekazy z tragedii na Broad Peaku. Nie widzę żadnej różnicy w widowisku, które proponuje on sam. Nośnik jest inny, ale cel, wbrew wybielającej samoocenie, identyczny. „To po prostu był fantastyczny temat!” – wykrzykuje w odpowiedzi na pytanie, dlaczego w ogóle zajął się Broad Peakiem. No właśnie, śmierć dobrze się sprzedaje.

Po przeczytaniu Długiego filmu wiem jedno: Hugo-Bader nie lubi wspinaczy, nawet nimi gardzi. Nie wykazuje też empatii do innych osób przewijających się na kartach książki. Z takim nastawieniem nie da się napisać rzetelnego reportażu. Żadnego, nie tylko o Broad Peaku. Bo, by zacytować samego Badera: pół prawdy to całe kłamstwo. Mnie przychodzi jeszcze na myśl Witkacy, który lata temu napisał słowa świetnie komentujące postawę Badera: „zasadniczym stosunkiem Polaka do Polaka jest wzajemna pogarda” połączona z „kołpakiem napuszenia”, czyli przekonaniem o swojej większej wartości. I na koniec zdanie nie tak wielkiego :-), ale znanego w górskim światku, Zbigniewa Piotrowicza: „To nie jest studium przypadku, to relacja dla tabloidów. […] [Bader] nie zrozumiał, o co w tym wszystkim chodzi i po co tam jest [na wyprawie]. Pozostało użalanie się nad sobą i opowiadanie bzdur o gladiatorach samobójcach”. Cała opinia Piotrowicza na http://zbigniewpiotrowicz.eu/blog. Polecam zwłaszcza tym bezkrytycznie podchodzącym do tej książki.

 

Bartek Dobroch, Przemysław Wilczyński. Broad Peak. Niebo i piekło
Broad Peak. Niebo i piekło
Bartek Dobroch, Przemysław Wilczyński
[Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2014, stron 432]

Ta książka ma szansę stać się klasyką literatury górskiej, pozycją, do której będzie się wracać po latach. Autorzy nie gonią za aferą, nie tworzą fikcji, stawiają w zamian ważne i ciekawe pytania, na które bywa, że nie udzielają odpowiedzi. Nie dlatego, że brakuje im odwagi. O tym, co stało się na Brad Peaku z Kowalskim i Berbeką, zwyczajnie niewiele wiadomo, większość tego, co się na ten temat pisze i mówi to spekulacje, a autorom tej książki przyświecały dwa cele – rzetelność i obiektywizm. Stąd tak dużo znaków zapytania w opowiadanej historii. Nie znajdziemy w niej sensacji i nakręcania akcji. No i, co dla mnie było akurat ważne, autorzy siedzą w temacie górsko-wspinaczkowym, mają szerokie widzenie spraw wyprawowych, nawet jeśli sami nie są wspinaczami wysokogórskimi. W sprawach dyskusyjnych oddają głos osobom, które z racji doświadczenia „wiedzą lepiej”. Ma to niebagatelny wpływ na konstrukcję książki i prowadzoną narrację. Sprawia też, że Broad Peak. Niebo i piekło ma o wiele większy ciężar gatunkowy i znaczeniowy niż opowieść Hugo-Badera.

W warunkach wysokogórskich, po morderczym podejściu i wyczerpującym zejściu […] ponowne podejście jest – i fizycznie, i psychicznie – niewykonalne. Spekulacje można więc ograniczyć do innego pytania: czy gdyby jeszcze na szczycie Bielecki i Małek dostosowali swoje tempo do wolniejszych kolegów, cokolwiek by im pomogli? Jakiego poświęcenia by to od nich wymagało? Ile kosztowało? I pytanie najbardziej dramatyczne, choć rzadko zadawane: czy zginęliby razem z Berbeką i Kowalskim?

Żeby docenić Niebo i piekło, trzeba wykrzesać z siebie trochę myślenia. To nie jest książka, którą czyta się, jadąc tramwajem czy autobusem. Wymaga uwagi, ba, jakiegoś uczestnictwa intelektualnego. Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszym świecie to wada, nie zaleta. Tekst nie jest hermetyczny, autorzy to w końcu doświadczeni dziennikarze, którzy potrafią sprzedać temat, ale poziom pisania ustawia czytającym jakąś poprzeczkę, a to, wiadomo, skazuje książkę na dużo gorsze wyniki sprzedaży. Gorąco namawiam jednak każdego, by sięgnął po Niebo i piekło, bo warto. Warto, choćby dlatego, żeby szerzej spojrzeć na polską eksplorację gór wysokich. Dobroch i Wilczyński nie ograniczyli się tylko do opisu wyprawy na Broad Peak i jej bohaterów. Temat ujęli znacznie szerzej, traktując zdobycie tego ośmiotysięcznika jako część historii polskiego himalaizmu. W książce mamy więc opowieści o zimowym zdobywania najwyższych szczytów świata, rozważania na temat współczesnej i niegdysiejszej górskiej etyki, wątki rodzinne, temat pasji i kosztów, które ponoszą osoby najbliższe wspinaczom… Wszystko to zakotwicza wyprawę na Brad Peak w pewnym ciągu dziejowym, a dzięki temu na wiele spraw spogląda się w nowy sposób. Bardziej kompleksowy.

W wywiadzie udzielonym portalowi Wspinanie.pl Przemysław Wilczyński mówił: „Napisaliśmy o historii zimowego himalaizmu dlatego, by nasz czytelnik – a mieliśmy ambicję, by był to głównie odbiorca spoza środowiska – zrozumiał, skąd się wziął w ogóle pomysł na wspinanie zimą. Historię Broad Peaku opisaliśmy, żeby pokazać, dlaczego ta góra jest nazywana – może z pewną dozą przesady – polską górą. Portrety pięciu bohaterów są po to, żeby czytelnicy wiedzieli o nich więcej niż to, co zostało zawarte w medialnych strzępkach. Wprowadzamy wątek mediów dlatego, że w tym przypadku stało się coś unikalnego. Z kolei wątek rodzinny, wykraczając poza rodziny Berbeków i Kowalskich, dlatego, że to jest po prostu fascynujący i bardzo nieoczywisty temat”.

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że Niebo i piekło to książka ważna. Doskonale napisana, w dodatku dobrą polszczyzną (co za czasy, żeby trzeba było podkreślać takie rzeczy). Konieczna do przeczytania, nawet jeśli mamy dosyć wałkowania tematu Broad Peak 2013. Horyzontami intelektualnymi daleko wykracza bowiem poza tę feralną wyprawę.

 

ikonka gór - przerywnik tekstu

Zobacz LISTĘ wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Zobacz OKŁADKI wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

6 comments

  • aaa, nie da się pod nim, no to tu: bo Kurtyka bardzo ładnie opowiada i korci by przeczytać tę jego książkę, aż dziw, że jest taka słaba. Chyba jednak ją kupię i będę oponować (jako ślepy fan Kurtyki ;-))

    Edited on wtorek, 01 kwiecień 2025 10:25 by Super User.
    • nie, nie, Maharadża nie jest słaby. Absolutnie nie to chciałam napisać w recenzji. W moim odczuciu nie jest po prostu tak rewelacyjny, jak chcą to widzieć jego fani :). Nie rewelacyjny, ale dobry - tak to widzę.

      Edited on wtorek, 01 kwiecień 2025 10:26 by Super User.
    • Dobrze mieć pod ręką Twoje recenzje, rosnący spis książek z górami i doprecyzowujące odpowiedzi. I kontakt z (w domyśle) żywą osobą :-) Dziękuję :-)

      Edited on wtorek, 01 kwiecień 2025 10:27 by Super User.
  • …czekamy czekamy. na drugą recenzję:-)
    czytałem trochę tego Badera spod Broad Peak w DF gazety. Z jednej strony irytowało mnie jego dziwienie się światu – przecież chłop zjechał na motorze i kamazem po zamarzniętej rzece całą Azję… ale może to postawa przyjęta dla czytelnika? a może doświadczenie się zatarło, bo dużo pił ;-) – z drugiej strony dawało szerszy obraz, niż ten z książek ludzi skupionych na wspinaczce. Przeczytamy (kiedyś)
    Jeszcze pytanie o Chińskiego Maharadżę… ale to może pod nim

    Edited on wtorek, 01 kwiecień 2025 10:23 by Super User.
    • uważam, że jego książka nie daje szerszego oglądu sprawy. Naprawdę szeroka perspektywa jest właśnie w tej drugiej - Bartka Dobrocha i Przemysława Wilczyńskiego.

      Edited on wtorek, 01 kwiecień 2025 10:24 by Super User.
    • i jeszcze jedno: porywanie się na pisanie książki, gdy jest się laikiem w temacie, uważam za przejaw zadufania (żeby nie użyć mocniejszego słowa).

      Edited on wtorek, 01 kwiecień 2025 10:28 by Super User.

góry lektury logo490
© 2025 baturo.pl

Inne strony