Śmierć Mieczysława Karłowicza w lawinie pod Małym Kościelcem w lutym 1909 roku symbolicznie wyznaczyła narodziny TOPR-u. Górskiemu pogotowiu dawno więc stuknęła setka, co skłania do podsumowań i okolicznościowych publikacji.
Trzeba przyznać, że w ostatnich latach tatrzańskiemu ratownictwu poświęcono sporo artykułów i książek. Przede wszystkim opisywano jednak wypadki i spektakularne akcje, znacznie mniej miejsca oddając organizacyjnej stronie stowarzyszenia. Niektórzy mogą wprawdzie pamiętać wydane w czasach Peerelu Sygnały z gór – zbiór tekstów publicystyczno-wspomnieniowych przygotowany z okazji 60-lecia Pogotowia – tyle że nie o wszystkim można było wtedy pisać, a i w narracji obowiązywał odpowiedni poziom afirmacji socjalistycznej rzeczywistości. Monografia Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe (1909–2009) Pauliny Nowak-Szuster i Gabriela Szustera, która kilka miesięcy temu ujrzała światło dzienne, jest – można powiedzieć – rozwinięciem i kontynuacją owej książki; wypełnia też lukę w górskim piśmiennictwie, skupiając się na historii i zasadach funkcjonowania TOPR-u.
Liczne w ostatnich latach przygody i wypadki w Tatrach, niejednokrotnie kończące się śmiercią, zmuszają wszystkich szczerych zwolenników Tatr i taternictwa do zastanowienia się nad środkami – jeżeli już nie zapobieżeniu złemu, to przynajmniej szybkiej a skutecznej pomocy poszkodowanym. […] Dlatego właśnie musimy stworzyć instytucyę – na wzór ochotniczych straży ogniowych, pogotowia ratunkowego w miastach itp., któraby każdej chwili gotowa była nieść pomoc potrzebującym jej w Tatrach.
[fragment Odezwy zamieszczonej w „Taterniku” po śmierci Mieczysława Karłowicza]
Podstawy działania „specjalnie do gór powołanego towarzystwa ratunkowego” wypracował pierwszy naczelnik tej organizacji Mariusz Zaruski. Był on pewien dwóch rzeczy: tego, że TOPR powinien mieć charakter ochotniczy oraz, że należy nim zarządzać z wojskową dyscypliną gwarantującą sprawność przeprowadzanych akcji. I choć zmieniająca się rzeczywistość oraz nowe wyzwania wymuszały zmiany w „straży ratunkowej”, jak zwał Pogotowie Zaruski, TOPR wciąż czerpał i nadal czerpie ze swojej długiej i bogatej tradycji.
Monografia Szusterów próbuje – zresztą udanie – pogodzić historyczne podejście z ciekawie prowadzoną narracją. Rzetelnie udokumentowany tekst, opatrzony licznymi przypisami, pozbawiony jest hermetyczności i suchości stylu, tak często spotykanej w tego rodzaju opracowaniach. Autorzy śledzą zmiany personalne w kierownictwie Pogotowia, kłopoty kadrowe i lokalowe organizacji, kulisy związane z finansowaniem jej działalności, walkę o śmigłowiec, zmagania z absurdami socjalistycznego państwa, a potem gospodarką rynkową, ale nie rezygnują przy tym z opisywania trudnych i spektakularnych działań w terenie. Tatrzańskie wypadki są tu jednak tylko pretekstem do dyskusji o rzeczywistych problemach służb ratowniczych.
Środowisko ludzi gór było pod stałą obserwacją służb specjalnych. Podejmowano liczne starania o pozyskanie jak największej liczby członków tej grupy społecznej do celów tzw. bezpieczeństwa publicznego. Wśród ratowników byli ludzie, którzy z różnych powodów zaangażowali się w taką właśnie współpracę, a ich teczki można dziś przeglądać w archiwach IPN.
Co ważne, Szusterowie nie boją się omawiać także mniej chwalebnych tematów, w tym burzliwych sporów dzielących czasem ratowniczy krąg. Chyba najbardziej interesujące są nieporuszane do tej pory kwestie inwigilacji środowiska górskiego przez bezpiekę oraz współpracy niektórych ratowników ze Służbami Bezpieczeństwa. Wypada nadmienić, że autorzy zachowują w tym trudnym wątku dużą powściągliwość. Jak sami przyznają, jedynie zarysowują problem, który wciąż czeka na opracowanie.
Sentencjonalnie można powiedzieć, że choć na przestrzeni wieku pod względem techniki niemal wszystko uległo zmianie, największą siłą ratownictwa pozostali ludzie. Monografię Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe (1909–2009) uzupełnia więc publikacja Poczet ratowników TOPR Józefa Janczego. To swoista księga pamięci zawierająca biogramy około 300 ratowników, którzy poświęcili „swoje siły, czas, zdrowie, a w kilku wypadkach i życie, idei niesienia pomocy ludziom w górach”. Obie książki warte są poznania.