Znajdź książkę

Recenzje

Artur Hajzer. Korona Ziemi
Korona Ziemi. Nie-poradnik zdobywcy
Artur Hajzer
[Wydawnictwo Stapis, Katowice 2012, s. 184]

Że Artur Hajzer potrafi pisać, wiedziałam, zanim sięgnęłam po Koronę Ziemi. Ale że ta książka tak bardzo mi się spodoba, nie przypuszczałam. Długo wahałam się zresztą, czy kupić ów niby-album. Odstraszała mnie cena i nieco kiczowata okładka – lukrowaty fotomontaż 3D. Tymczasem nawet on pod koniec lektury nabrał dla mnie dodatkowych walorów. Oto dowód, że dobry tekst może zdziałać cuda. Ale też czyta się tę książkę niczym sensacyjną opowieść, która, i jestem o tym przekonana, zainteresuje nawet tych, co zjedli raki na niejednej górze, a historię zdobywania sławnych szczytów znają z wielu lektur.

Korona Ziemi  to kopalnia wiadomości i ciekawostek. Tekst na okładce zachwala: „Udało mu się [Hajzerowi] – a przecież nie jest to łatwe – opowiedzieć o najwyższych szczytach coś nowego, czego wielu nie wie, a jeszcze więcej nawet nie podejrzewa”. I choć okładkowe stwierdzenia są zwykle pobożnymi życzeniami, tu muszę się zgodzić: wszystko to prawda i tylko prawda. Już pierwszy rozdział wprowadza w nasz ogląd świata niemałe zamieszanie. Okazuje się, że Seven Summits, jak popularnie określa się projekt zdobycia najwyższych szczytów kontynentów, to sprawa skomplikowana. I wcale nie chodzi o trudności techniczne. Sęk w tym, że nie do końca wiadomo, które szczyty do Korony Ziemi należy zaliczyć. A to skutkuje niezłymi dylematami :-).

Nie chcąc psuć przyjemności z lektury, powiem tylko, że kolejnych siedem rozdziałów przybliża historię zdobywania poszczególnych szczytów Korony Ziemi. Siedmiu, bo oczywiście Artur Hajzer opowiada się za jedną z wersji tego alpinistycznego wyzwania. Każda góra to nie tylko opis jej zdobywania, ale też mnóstwo pytań i zajmujących dygresji. Na przykład wątek o historii fałszowania wejść oraz kłamstwach, których dopuszczają się himalaiści. Albo temat nieudzielania pomocy potrzebującym. Czy opowieść o niemieckim projekcie przebadania cech rasowych Tybetańczyków. Lub o pierwszym polskim wejściu na Elbrus, którego dokonano w 1928 roku, a które to wejście Sowieci i peerelowska władza postanowiły wymazać z annałów historii. Co góra, to odkrycie.

Muszę jeszcze wspomnieć o szacie graficznej książki. Nietypowo każdy rozdział otrzymał tu odrębny wygląd – został złożony inną czcionką, w odmienny sposób. Fajnie zagrało to z tematem – każda część dostała niepowtarzalną „aparycję”, tak jak każda góra jest niepowtarzalną opowieścią. Fotografie nie rzucają na kolana – ale też Koronę Ziemi  przy bliższym poznaniu trudno nazwać albumem (w klasycznym tego słowa znaczeniu), choć ma albumowy format i cenę – wewnątrz znalazło się natomiast trochę fotografii dokumentujących historyczne wyprawy.

Największym walorem książki, i co do tego nie ma wątpliwości, pozostaje tekst i to on gra pierwsze skrzypce. Zresztą, bardzo dobrze, bo świetnie się go czyta. Panie Arturze, czekamy teraz na Koronę Himalajów.

ikonka gór - przerywnik tekstu

Artur Hajzer nie napisze już żadnej książki. Zginął 7 lipca 2013 r. podczas odwrotu spod szczytu Gasherbrum I (8068 m n.p.m.), spadając kuluarem japońskim.

W 2013 roku wydawnictwo Stapis wydało Koronę Ziemi w wersji minimalistycznej, a więc tańszej – w mniejszym formacie i tylko z czarno-białymi zdjęciami. 

ikonka gór - przerywnik tekstu

Zobacz LISTĘ wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Zobacz OKŁADKI wszystkich zrecenzowanych na blogu książek tutaj – [klik].

Brak komentarzy

góry lektury logo490
© 2025 baturo.pl

Inne strony