Znajdź książkę

Recenzje

Elżbieta Piętak, Dariusz Piętak. Lhotse ‘89
Lhotse ‘89
Elżbieta Piętak, Dariusz Piętak
[National Geographic, Warszawa 2019, stron 269]

W ekipie podążającej pod południową ścianę Lhotse była dziennikarka Elżbieta Piętak. W Telewizji Katowice przygotowywała program o górach i ludziach gór, w Himalajach miała realizować film o wyprawie oraz zdawać relacje z postępów w zdobywaniu południowej ściany. Przez cały wyjazd, podobnie jak Kukuczka, prowadziła dziennik; notowała wszystkie ważne i mniej ważne wydarzenia w bazie, tak aby „w razie potrzeby udało się zachować chronologię zdarzeń potrzebną do filmu”. Trzydzieści lat później zdecydowała się swoje zapiski opublikować. Dariusz Piętak wzbogacił jej tekst o podstawowe informacje historyczno-geograficzne dotyczące Himalajów i Nepalu.

Wiosną 1989 roku odebrałam telefon. Dzwonił Jurek Kukuczka. W krótkich żołnierskich słowach powiedział, że choć nie bardzo lubi jeździć z babami na wyprawy, to chce zrobić wyjątek. Zależy mu na tym, żeby zrealizować film z wyprawy […] i chce, żebym ja go zrobiła.

Choć wypadek Jerzego Kukuczki wielokrotnie opisywano, brakowało publikacji w całości poświęconej jego ostatniej wyprawie. Wydawało się, że Lhotse ‘89 zmieni ten stan rzeczy. Elżbieta Piętak miała wszystkie atuty w ręku: była dziennikarką znającą górskie tematy, potrafiła rozmawiać z innymi – prowadziła przecież program telewizyjny, pisała reportaże i scenariusze filmowe – uważnie obserwowała więc świat, no i, co chyba najważniejsze, znała Kukuczkę prywatnie. Niestety lektura książki rozczarowuje. Dopracowane wizualnie wnętrze skrywa zapiski, których słowa dawno już wypłowiały na słońcu. Niewiele znajdziemy tu interesującej treści; tekst nie odtwarza atmosfery wyprawy, nie oddaje grozy południowej ściany, trudów zdobywania kolejnych metrów i spektrum wyprawowych emocji. Autorka skupiła swoją uwagę na dojściu do bazy, a potem na uciążliwej namiotowej codzienności, nie pofatygowała się – w przenośni i dosłownie – by pójść nieco dalej, wyżej, pokusić się o refleksję. Wydaje się, że akcja górska mało ją interesowała. To, co działo się w ścianie, musiała wprawdzie opisywać na potrzeby medialnych zobowiązań, ale zawartość tej korespondencji oraz relacje, które powstały na jej podstawie, pozostały dla czytelnika tajemnicą.

W zapiskach Piętak mało jest także samego Kukuczki. Książka nie wnosi w jego ogląd niczego nowego. Dziennikarka nie pokusiła się o ukazanie Kukusia od strony prywatnej, nie zechciała pogłębić jego portretu, choć, jak zapewniała w wywiadach, dobrze się znali i zależało jej, by „przybliżyć postać Jerzego”. Paradoksalnie zrobiła coś wręcz przeciwnego – zamknęła go w prostym, ogranym schemacie „dyrektora wyprawy”, kogoś, kto ustala strategię i ją egzekwuje, wychodzi w górę, schodzi w dół i narzeka na paskudną pogodę. To bardziej nieuchwytny fantom, który pojawia się i znika, niż człowiek z krwi i kości. Piętak pod Lhotse na potrzeby filmu przeprowadziła z himalaistą kilka, jak sama pisze, „niezwykle ciekawych rozmów”. Stenogramów tych rozmów, z zapisami wypowiedzi Kukuczki, w książce jednak nie znajdziemy, choć właśnie one wniosłyby do tekstu wiele nowego. W zamian poczytamy o „kuchennych rewolucjach”, bynajmniej nie w wykonaniu Kukusia, oraz ciągłych kłopotach z kamerą i pogodą.

Niestety pokłóciłam się z Kukuczką. Zaczęliśmy rozmawiać o filmie, a on ni z tego, ni z owego wypalił, że przydałoby się więcej zdjęć, więcej wywiadów […]. Bardzo się zdenerwowałam. […] Mamy już w tej chwili tyle materiału filmowego, że wystarczy na kilka filmów. Zgodnie z umową i scenariuszem ma to być film dla widzów, a nie instruktaż, co robi na wyprawie jej kierownik.

Słabość Lhotse ‘89 wynika z założenia, że publikację o ostatniej wyprawie Kukuczki można zrobić po linii najmniejszego oporu, i tak dobrze się sprzeda. Gdyby wydawnictwo poprosiło Elżbietę Piętak o pogłębienie zapisków, rozwinięcie niektórych myśli, podzielenie się przemyśleniami, które po wypadku Kukuczki musiały buzować w jej głowie, tekst ogromnie zyskałby na znaczeniu. Trzydzieści lat temu dziennik prowadzony przez autorkę był tylko dodatkiem do realizowanego filmu, stąd jego ogólność i powierzchowność. Pozbawiony podstawy swojej egzystencji – zmontowanego po powrocie dokumentu – sam w sobie nie jest w stanie oddać ducha wyprawy i, jak to się nieładnie mówi, ustawić książkę. Wielka więc szkoda, że nie udało się tej filmowej realizacji dołączyć do zapisków. Tym bardziej że film nie został udostępniony w zasobach archiwalnych telewizji, nie ma więc szans na jego znalezienie i obejrzenie. Bez tego obrazowego dokumentu Lhotse ‘89 zdaje się publikacją kaleką, wpisaną w trend książek robionych na szybko, tak by wykorzystać chwilowe zainteresowanie górskimi tematami, gdzie ładne zdjęcia i twarda oprawa są ważniejsze od treści.

Kilkanaście lat temu prosta i niewyszukana literacko „kronika wypadków bazowych” zapewne miałaby w sobie coś pociągającego i interesującego, dziś wszystko to doskonale znamy z wielu innych publikacji. Można więc powiedzieć, że Lhotse ‘89 minęła się ze swoim czasem: dla górskich czytelników jest nazbyt powierzchowna i przewidywalna, dla pozostałych – chyba jednak za mało angażująca emocjonalnie, mówiąc krótko: nudna.

Zobacz zbiorczą recenzję o ostatniej wyprawie Jerzego Kukuczki na Lhotse [klik].

Brak komentarzy

góry lektury logo490
© 2025 baturo.pl

Inne strony